piątek, 28 grudnia 2012

Summary running 2012

Święta na szczęście dla mojego żołądka minęły i pewnie mój układ pokarmowy chętnie spotkałby się ze mną w ciemnej bramie w niedwuznacznej sytuacji. W tym roku dania przyrządzone na ten czas były tak dobre że zostawiły pod skórą 3 kg.  Tak źle jak w pierwszym dniu po świętach już dawno mi się nie biegało. Zacząłem odczuwać ścięgna, mieśnie, kolana. Jakbym zaczynał (: Teraz najwyższy czas na zrzutkę. Powoli kończy się czas biegowego lenistwa, od stycznia zaczynam już przygotowania do Dębna. Powoli kończy się też ten rok. Rok dobrego biegania, bez większych przerw, urazów, kontuzji. Zdarzył się problem z piszczelami, diskopatią, achillesem, ale we wszystkich przypadkach udało mi się zregenerować i naprawić usterkę do całkowietgo wyleczenia. Jest to też rok w którym tylko jeden raz byłem chory i to też jakieś niegroźne przeziębienie. Rok w którym dopiero tak naprawdę mogłem stworzyć swoją tablicę rekordów. Wyznaczyć swoje możliwości, które będą wyznacznikiem na ten nowy sezon. Liczę na nowe rekordy, na nowe doznania endorfinowo pobiegowe ;) nowe nie biegane zawody, stawiam sobie nowe cele i postaram się je zrealizować. Podsumowując uciekający już 2012 rok trochę statystyki, wyszło dokładnie tak:


  • - Przebiegłem 2025 km,
  • - Wyszedłem na trening 203 razy,
  • - Spaliłem ponad 250 000 kCal,
  • - Biegałem 199 godzin w tym roku,
  • - Średnia prędkość wszystkich treningów - 10.28 km/h , 5:50 min/km
  • - Średni dystans przebiegany na jednym treningu - 9.98 km
  • - Średni czas spędzony na jednym treningu - 58:15 min
  • - Zaliczyłem 10 imprez biegowych w tym przebiegłem 4 maratony, 3 półmaratony, jedną piętnastkę i dwie dziesiątki.

Za trzy dni kasuje wszystkie liczniki. Te większe i te mniejsze, dzienne, tygodniowe, miesięczne. Zaczynam wszystko od nowa :))
Z okazji Nowego Roku 2013 składam Wszystkim moim czytelnikom, rodzinie, znajomym, przyjaciołom, wszystkim którzy uwielbiają biegać życzenia samych radosnych chwil w tym Nowym Roku 2013. Żeby ten 13-ty złożył się pomyślnie na wszystkie życzenia, cele, marzenia które mają się spełnić - niech się spełnią, bo trzeba mieć cel, marzenie, bo to jest możliwe! Tak jak linia mety po ciężkiej walce kiedyś przychodzi. Kochani starajmy się być lepsi w Nowym Roku, nie tylko w tym, co robimy, ale także dla tych, dla których żyjemy. Pozdrawiam Was Serdecznie i do zobaczenia za Rok.
P.S. Pobiegajcie w Nowy Rok , udanego Sylwestra.




środa, 19 grudnia 2012

2000 kaemów i Święta

Dni mijają jak z "buta szczelił", raz jest zima raz czarno na drogach, chodnikach. Nadchodzą Święta i co jeszcze? Moja mała rocznica-rekord. Dzisiaj przekroczyłem liczbę o której gdyby mi ktoś powiedział że ją przebiegnę 2 lata temu to bym wykonał jednoznaczny gest ze stuknięciem w głowę;) Tak moi drodzy, udało się przebiec 2000 km. Wszystkoo udokumentowane, zapisane i posłuży do analizy w przyszłości. Dla mnie to osobisty sukces, wyobrażam sobie odległość jako wędrówkę nożną nad morze z Cz-wy i to dwa razy i to tam i z powrotem. A nawet może  by wystarczyło żeby po nadmorskiej pobiegać w tym limicie. Tak, tak ...  bywały miesiące zagonione, ale też i łagodniejsze, jak choćby grudzień; treningi, zawody, a licznik bił. I uzbierało się. Cieszę się i za cel w 2013 stawiam sobie tą liczbę plus chociaż 1 km więcej.

Nadchodzi czas Świąt dlatego zamierzam do końca tygodnia biegać że zrobić miejsce na świąteczne pyszności, bo jak wiecie lubię jeść a ten czas przynosi wyjątkowe potrawy. Szkoda że nie ma śniegu, chociaż  słyszę w TV o jakichś strasznych śnieżycach i opadach nieogarnionych to u mnie w mieście jest czarno (sic). Może przyjdzie niespodziewanie i zaskoczy kogo? No to już wszyscy wiemy.
Natenczas moi czytelnicy, słuchaczki i słuchacze życzę Wam Wesołych, Rodzinnych i Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia. Spiewajcie kolędy, cieszcie się prezentami spod choinki, smakujcie świątecznego karpia, jedzcie, pijcie;) i odpocznijcie. Złapcie tyle węglowodanów żeby glikogenu wystarczyło na cały 2013 rok.
I jak to mówili starożytni biegacze i biegaczki Świętego Spokoju życzy Wszystkim Biegający Radziooo.

środa, 12 grudnia 2012

Bieganie po śniegu

No i jest wkońcu prawdziwa zima, prawdziwy mróz i co teraz? Biegać czy odpuścić?
Kontynuuje moje roztrenowanie, jednak nie przestaje biegać całkowicie. Zmniejszam jedynie dystans z 50km tygodniowo do 30km i 3 wyjścia tygodniowo. Dzięki uprzejmości mojego kumpla Jacka z naszej drużyny MB, korzystam z ułożonego planu roztrenowania, co pozwoli mi na utrzymanie minimum potrzebnego do rozpoczęcia nowego sezonu. Przy zbyt łagodnym podejściu do czasu zimowego za długo trzeba by wracać do stanu przed. To jest tak jak ze znanym powszechnie trunkiem. Im więcej go wypijesz, tym dłużej będziej wracał do pionu ;) Zimą chciałbym zbudować przede wszystkim bazę biegową pod sezon 2013. I tego się będę trzymał.


W zeszłym roku przeniosłem się na siłownię i bieżnię. W tym postanowiłem się zmierzyć z zimą.
Na spotkaniu rodzinnym padło pytanie : Radek, a ty teraz w ten śnieg to też biegasz?
No biegam ciociu i muszę Ci powiedzieć, że to chyba najprzyjemniejsze bieganie. Zmęczenie materiału wydaje się jakby mniejsze, temperatura wszystko niweluje, nie brakuje powietrza, czuje się silniejszy ! Ciocia pokiwała głową i zabrała się do jedzenia kolejnej porcji sernika;)
Różnica we wczytywanych treningach do Garmina i Sport trackera wydaje się dla mnie istotna, albo może jestem o jeden schodek wyżej. Zauważyłem że po wczytaniu ostatniego biegania, aplikacja porównała mi dane i wyszło że trening wykonany w czerwcu na tym samym dystansie, tej samej ścieżce i tym samym tętnie biegłem o 20 sek/min szybciej. To by sugerowało, że mój "silnik" żeby pokonać tą samą trasę nie musi rozkręcać takich obrotów jak w czerwcu (yee). Niewiem czy to nie zasługa zimy, w której tak jak pisałem biega mi się najlepiej, czy mały kroczek do przodu.
Nie czas na struganie formy, tylko tak mi to jakoś program grubiej wyświetlił ;)

 
Na śnieg zmieniłem buty na trailowe, biegam w Cascadii Brooksa. Brooksy nie chłoną wody jak gąbka i stopa mimo niesprzyjających warunków pozostaje sucha. Doskonale też wcinają się w śnieg i do tej pory nie zdarzyło mi się w nich poślizgnąć ani wywinąć orzełka. But przeznaczony do biegania w terenie doskonale sprawdza mi się do biegania po śniegu i deszczu.
Drogi i chodniki nie zawsze bywają odśnieżone i jakoś mi to specjalnie nie przeszkadza. Najlepsze wrażenia są dla mnie właśnie wtedy kiedy biega się po nieubitym śniegu, świeżym. A najlepiej kiedy jeszcze pada. Może do Świąt śnieg się utrzyma, świąteczna atmosfera udzieliła mi się przy Mikołajkowym bieganiu, dlatego fajnie by było gdyby śnieg został z nami.
Ruszył już sezon narciarski, moja druga miłość, no albo trzecia;) dlatego szukam okazji do jakiegoś wypadu w góry. Oj marzy mi się Austria, Włochy albo Francja i te kilometrowe, szerokie trasy bez kolejek przy wyciągach. Jak już pisałem i to każdy wie, marzenia się spełniają! I tym pozytywnym akcentem zapraszam wszystkich na bieganie po śniegu, po puchu najlepiej.





piątek, 7 grudnia 2012

Mikołajowa Częstochowa biega

W tym roku nie udało mi się pobiec Mikołaja w Toruniu, a szkoda bo medal był znowu dzwonkiem, tym razem w kształcie Mikołaja. Musiałem to sobie jakoś wynagrodzić więc wskoczyłem w strój mikołaja z zeszłoroczego biegu, medalowy dzwonek zawisł na szyi i zaczęło się ...


Oj dawno mi się tak dobrze nie biegało jak wczoraj (pytanie kiedy mi się źle biega;), to chyba jednak była magia Mikołajowego Święta oraz aury panującej tego wieczoru. Jeszcze o godzinie 17 drogi i chodniki były czarne, ale już o 19 było biało. Padający śnieg, włączone oświetlenie,ubrana choinka na placu i nowy wizerunek Alei tworzyły świąteczny klimat.O 19:00 razem z grupą około 30 innych Zabieganych i nie tylko Mikołaji rozpoczęliśmy bieg jako pomocnicy Świętego do trzech domów dziecka-opieki. Zaskoczone dzieci pewnie nigdy nie przeżyły takiego najazdu tylu Mikołaji.


 
Wszystko odbyło się w atmosferze zabawy i radości ze spotkania. Były tańce, śpiew, dzwonki. Dzieciaki otrzymały od nas słodkie mikołaje, a my pobiegliśmy na rundkę wokół trasy biegu częstochowskiego, czym można powiedzieć, że narobiliśmy niezłego zamieszania w Alejach w Częstochowie i wokół Jasnej Góry. Ludzie wychodzili do witryn,okien, w ruch poszły aparaty, trąbiły smochody, dzieci po drodze
otrzymywały upominki. Biegowi towarzyszył padający śnieg co dodawało dodatkowego smaczku.
To był naprawdę wyjątkowy wieczór za który dziękuję wszystkim Mikołajom.
HOOW HOW HOOOOOOOW !!!
 
 

środa, 28 listopada 2012

Smakowanie biegania

Czas biegania na zupełnym luzie trwa, bez spinania się, bez podkręcania śrubki, wyraźnie wolniej i zupełnie delektując się każdym zrobionym krokiem i doceniając różnorodność mijanego świata. Bieganie na takim zupełnym luzie jest jeszcze przyjemniejsze. Podtrzymuję to leniuchowanie biegowe do końca roku, żeby od stycznia zacząć przygotowania do maratonu w Dębnie. Cywilizacja miasta zaczyna zataczać coraz większe kręgi i dzisiaj biegając po Bialskiej zauważyłem, że zaczyna być, mam nadzieje że remontowana, bo zrywany był chyba asfalt. Oby to tylko naprawa tej pięknej ulicy bo to jeden z ostatnich bastionów przyrody który pozostał w Częstochowie. Niestety nie projektuje się w moim mieście terenów zielonych, za to coraz więcej widać bruku :(  Podczas biegania w tym okresie tzw. roztrenowania jakby więcej widzę co wokół mnie się zmienia na dobre lub złe. Chciałbym teraz nacieszyć taką zabawą biegową jaką teraz mogę biegać żeby wkroczyć w 2013 rok w pełni sił, bo ten następny rok zapowiada się interesująco. Pojawiła się informacja że organizator maratonu w Łodzi przeznaczył 100 000 dolarów na nagrody finansowe dla zawodników w 2013 r. Gruubo. Widać że sponsorzy zauważają powiększającą się grupę potencjalnych klientów i chętnie w ten sposób inwestują w imprezy biegowe, co mnie bardzo cieszy. Ja na nieszczęście nie biegam dla tych pieniędzy, bo jestem amatorem, ale większy budżet to być może lepsze pakiety startowe lub zabezpieczenie imprezy lub więcej grochówki ;) W tym tygodniu też rocznica mikołajkowego biegu w Toruniu i wyjątkowej pamiątki po nim.


W tym roku nie biegnę mikołaja i szkoda bo to bardzo fajny bieg. Nie na bicie rekordów bo trasa w większej swojej części leśna, ale dla atmosfery biegu i bardzo dobrej organizacji polecam go wszystkim.
Warto go przebiec choćby dla widoku tysiąca biegnących mikołajów:)
Biegnie drużyna Meritum Banku i trzymam za nich kciuki . Powodzenia.
Ja tymczasem posmakuje biegania...


wtorek, 20 listopada 2012

Historia 64-latka

Zastanowiła i zapadła w pamięć rozmowa jaką udało mi się przeprowadzić w Bełchatowie z 64-latkiem, biegaczem od 3 lat. Podczas nagradzania wygranych wymieniliśmy kilka zdań które chciałbym przytoczyć.
Historia tego człowieka dość popularna a jednak wyjątkowa. Zaczęło się od uzyskanych czasów i oceny biegu, później zaczęliśmy rozmawiać o innych imprezach w jakich dane nam było uczestniczyć.
Okazało się że facet miał nie chodzić, lekarz powiedział mu że jeszcze trochę uda mu się zachować sprawność ruchową, ale później biodro do wymiany, bo zmiany jakieś, które miały się pogarszać.
Przechadzając się po parku w pewien niedzielny poranek spotkał grupę spotykających się biegaczy, którzy to zaprosili go wspólnego biegania co wtorek i niedzielę. Przyszedł na pierwszy tzw. trening, bo mówił że to mordęga była na początku (wiadomo), spodobało mu się. Później kolejny, kolejny i tak namówili go do startu w Toruniu, na biegu Mikołajkowym. Od tamtej pory biega regularnie i zalicza kolejne imprezy. Dekadencko stwierdza, że oni go namawiają do startu ...ale on jeżdzi... W tym roku pierwszy raz przebiegł dwa maratony. Zaliczył pierwszy start zagraniczny -maraton w Berlinie i to z czasem 4:16 !
Śmiał się że wszyscy w rodzinie łącznie z wnuczkami pytają się po co mu to. A on twierdzi że sam nie wie.  Teraz to tak mu weszło w krew, że nie wie kiedy te 3 lata upłynęły. Zachowując zdrowy rozsądek mówi że porywał się nie będzie, bo to czas już nie ten, ale dopóki ma z tego frajdę, lepsze zdrowie to będzie biegał. Co do jego usterki z biodrem... już jej nie ma. Nie doszło do żadnej operacji, nic nie stracił, nic mu nie wymienili. Jak sam mówi pewnie to rozbiegał ;) Sympatyczny gościu, wyjątkowy bo pokonał swoje tzw. nic nie robienie przez tyle lat, które mogło sprawić że miałby duży problem i udowodnił że nigdy nie jest za późno. Apropo jego koleżanka z którą przyjechał zajęła 1 miejsce w swojej kategorii K60.
No cóż moim zdaniem, toż to właśnie jest samo BIEGANIE.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Szesnasta Piętnastka

XVI Bełchatowska Piętnastka za nami. Jak było tym razem ? No trochę inaczej. Tym razem hala Skry Bełchatów w całości była przeznaczona na biuro zawodów jak i dekorację i rozdanie nagród.
Na starcie stanęło w tym roku więcej biegaczy niż rok temu. 610 osób ukończyło bieg, kręcąc 3 kółka 5 kilometrowe po ulicach Bełchatowa. Zazwyczaj nie jest "przez ogół" lubiane powtarzanie tej samej trasy, ale dla mnie przy tym dystansie to dobry pomysł. Lepiej się biegło niż rok temu na dwóch pętlach po 7,5km.
Tym razem była szansa zobaczyć i skorzystać z dopingujących kibiców stojących na starcie aż trzy razy, trasa biegła przez miasto a nie przez las, była zakręcona czyli tak jak lubię, bo najbardziej siada mi się psychika jak widzę dłuuuuugą prostą asfaltówkę bez końca.
Pogoda tej niedzieli okazała się wręcz wymarzona. Dziesięć stopni i  słonecznie, bez wiatru. Nic tylko biegać. Po rozgrzewce wystartowałem i nie znając trasy w tym roku pierwszą piątkę zrobiłem asekuracyjnie i raczej bez rwania. Na linii startu znajome twarze, złapane w ucho: " Dawaj Radek" i drugą pętlę już wiedziałem gdzie mogę pobiec szybciej, a gdzie będę musiał wyłożyć więcej sił. Tak wyszło że sprawdzając czas pobiegłem drugą pętelkę w tym samym czasie. No i przyszedł czas na trzecią, podczas gdy pierwsza osoba już wbiegła na metę ja zaczynałem trzecią rundę. Wyszła z niewielką stratą do dwóch wcześniejszych, ale za to 200 metrowy finisz był chyba najszybszym jaki do tej pory udało mi się wykonać ;)



 Bardzo dobrze mi się biegło tą 15-stkę, no i wreszcie zniknie z tablicy ten niechlubny czas z zeszłego roku. Mój Garmin co prawda pokazał o 120 metrów za dużo, ale jakieś zamieszanie z czasami było, bo dzisiaj już widzę zmienione czasy brutto. Dla mnie zawsze będzie się liczył netto więc jakoś mnie to za bardzo nie wkurza.
Medal po biegu jedyny w swoim rodzaju bo szklany, z różno kolorowymi szkiełkami. W pakiecie startowym  oczy otwierająca kamizelka (zielony), lepszy pomysł bo wykorzystam do wieczornego biegania.
Nie można mieć też zarzutu do ciepłego poczęstunku po biegu. Bravo panie kucharz, grochówka na szóstkę!
Za to dziwne było losowanie nagród bo mimo 600 osób losowane były głównie z Bełchatowa. Nikt niestety nie widział ręki losującej ani kuli z losami ;) Ale to szczegół. No gdyby to było losowanie samochodu to bym prostestował !;))

Podsumowując udany bieg, dzień wypełniony szczęściem wydzielonych endorfin, a REKORD ŻYCIOWY wędruje na tablicę rekordów. Czas z przed roku pobity o uwaga, to niemożliwe a jednak : 22 MINUTY. Dzięki Bełchatów.

środa, 14 listopada 2012

Koniec sezonu biegowego

Zbliża się koniec sezonu biegowego 2012. Ostatnim akcentem będzie start w niedzielę w Bełchatowie i będą        
to już ostatnie zawody w tym roku. Oczywiście nie przestaję biegać, ale przechodzę w stan tzw. uśpienia czyli roztrenowania. Będzie to podtrzymywanie wypracowanej dotąd formy, ale bez szlifowania jej.
Będzie to okres nastawiony na słabsze akcenty treningowe. Napewno będę biegał, ale do końca roku zamierzam zresetować psychikę oraz pozwolę organizmowi się w pełni odbudować i naładować na sezon 2013. Sądzę również że najbliższe dwa miesiące spędzę na siłowni celem podniesienia sprawności fizycznej oraz bieganiu w brzydsze dni na bieżni elektrycznej, chociaż nie sprawia mi to takiej frajdy jak bieganie na "żywo" czyli na moich ścieżkach. Nic się nie dzieje, dreptasz w miejscu, brak słońca, deszczu, wiatru itp. No ale czasami i tak trzeba. Muszę przyznać że rok temu bieżnia i tylko bieżnia świetnie przygotowała mnie do pierwszych startów. Pierwszy półmaraton przebiegłem o 23 minuty szybciej od poprzedniego. Dlatego stawiam na podtrzymanie formy i od stycznia zacznę już przygotowania do pierwszego startu w przyszłym roku czyli maratonie w Dębnie. Trochę się go obawiam teraz bo zauważyłem dziwną zależność która przejawia się tym że jeżeli w najbliższej przyszłości (miesiąc, dwa) nie mam zaplanowanych startów na długich dystansach czyli maratonach znacznie zmniejszam długość wybiegań. Jeśli jestem w trakcie planu treningowego znacznie bardziej się mobilizuje. Wtedy przebiegnięcie 15-20 km na treningu to pestka, teraz kiedy trenowałem do 15-stki , dwadzieścia kilometrów wydało mi się długie i miewałem problemy z psychiką. Dlatego myślę że dobrze zrobi mi ta miesięczna zmiana trybu biegania. Jeszcze nie czas na podsumowania, ale trochę już tych kilometrów w tym roku nabiegałem. Na koniec roku pewnie uzbiera się wszystkiego ponad 2000 kilometrów. Czas na trochę laby.


Dzisiaj udało mi się obejrzeć film "Miasto Biegaczy" i muszę przyznać że nie zrobił na mnie większego wrażenia. Spodziewałem się czegoś lepszego.Dokument opowiada o trzech przyjaciołach (dwóch dziewczynach i chłopaku), którzy trenują w pogoni za sukcesem. Wierzą, że mogą powtórzyć wyczyny innych gwiazd lekkoatletyki z Bekoji, którzy łącznie zdobyli osiem złotych medali olimpijskich, dziesięć rekordów świata i 32 mistrzostwa świata. Obraz śledzi losy młodych ludzi z miasta, gdzie swoją karierę zaczynali między innymi Kenenisa Bekele (długodystansowiec, trzykrotny złoty medalista IO) czy Tirunesh Dibaba (dwukrotna złota medalistka). Nie zrobił na mnie wrażenia, nudny. Ale to moje zdanie oczywiście.

zdj.maratony polskie

Jedno zdanie jeszcze o medalu który bardzo mi się podoba. Ma nietypową budowę i napewno zajmie jedno z wyższych miejsc w konkursie oceny medali z 2012 roku. Jest to medal z ostatniej niedzieli, medal z Biegu Niepodległości z Warszawy. Bardzo fajny pomysł i ładny medal.




czwartek, 8 listopada 2012

Wyniki badań bieganie

Wykonałem część badań które deklarowałem wcześniej i nadszedł czas żeby podsumować ten rok pod kątem zmian w wynikach.Zestawiam ze sobą wyniki ze stycznia oraz listopada tego roku  Nie będę rozpisywał poszczególnych wartości bo to pewnie mało kogo będzie interesowało.


 Generalnie rzecz ujmując jest dobrze, a nawet lepiej. Widoczną i największą widoczną zmianą jet znaczne obniżenie wartości trójglicerydów z poziomu 159 na 72. Normy trójglicerydów różnicuje się na podstawie wieku i płci. Specjaliści przyjmują, że poziom ten nie powinien przekraczać 150 mg/dl. Wynik między 150 a 199 mg/dl nie jest jeszcze groźny. Wynik 72 daję mi szansę na zdrowe bieganie, gdyż po przekroczeniu dopuszczalnej normy, mogą stać się naszym wrogiem. Wtedy bywają przyczyną powstawania zakrzepów, co w konsekwencji prowadzi do zawałów i udarów.  Cholesterol zły i dobry super wartości. Zły wyszedł poniżej 130 (117), a dobry powyżej 50 (56). Wszystko dzięki bieganiu, tak sobie myślę że to zasługa ruchu.
Ruch jest niezwykle ważny, bo nie tylko doskonale poprawia krążenie, ale powoduje, że organizm sam wytwarza coraz więcej dobrego cholesterolu (HDL), który usuwa nadmiar złego cholesterolu. (nie mówiąc już o endorfinach).
Podobno zakłada się że  bezpieczny (ogólny)  poziom cholesterolu powinien wynosić nie więcej niż 100 + wiek. Inne wartości mniej więcej zbliżone do tych sprzed roku. Niewiele więcej krwinek czerwonych, w sumie śmiga ich 4,9 mln wzrost raptem o 100 tyś. ;)
Próby wątrobowe, minerały, glukoza, żelazo, potas wszystko w normie.
Trafiłem na dobrego lekarza kardiologa, który żeby do końca wykluczyć wszelkie wady układu krwionośnego, zalecił mi Holtera, który zbada prawidłowość pracy serca oraz umówiony jestem na echo serca. Echo serca jest badaniem struktur i ruchów serca przy pomocy odpowiedniego aparatu USG. Echo serca chcę przeprowadzić w celu oceny budowy i działania zastawek serca, pomiaru wielkości i pracy komór serca oraz diagnostyki wad serca.
Pomijam według zaleceń lekarz badania wysiłkowe,lekarz stwierdził że to co zrobimy w celu wykluczenia chorób i wad w zupełności wystarczy. W sumie na razie jestem zadowolony że nic nie stoi na przeszkodzie do biegania i czekam na pozostałe badania. Jednak po zakończeniu wszystkich zaplanowanych kontrolnych badań będę mógł spokojniej oddawać się przyjemności biegania czego i wam życzę.
Bełchatów coraz bliżej ;)

sobota, 3 listopada 2012

Środowiskowe newsy

Ale heca z tymi złapanymi na dopingu Kenijczykami w Poznaniu. A nawet powiedziałbym wstyd ! Nie przeszło mi przez myśl że mogą oszukiwać pewnie jak to zwykle bywa dla kasy. Zobaczcie co się zaczyna dziać dzisiaj. Afera z Armstrongiem, gość oficjalnie zdyskwalifikowany i pozbawiony tytułów, w tym siedmiu zwycięstw w Tour de France. Szkoda mi go bo to szmat czasu i litry wylanego potu, ale z drugiej strony go nie rozumiem. Była wina niech będzie kara. Afera z Kenijczykami, kolejna nowość, a niektórzy twierdzą że niedługo u Ukraińców będzie to samo. No ale jak czytam że powstają tzw."matnie" lub wylęgarnie świetnych sportowców wygrywających dużo imprez w Europie i są ściągani z Kenii przez przedsiębiorcę z Wałbrzycha. Facet ściąga z Iten w Kenii gromadkę chłopaków, przegoni ich, oceni na który dystans mają predyspozycję. Zostają najlepsi i ćwiczą typowo pod ustawiony dystans, reszta wraca do kraju, to co to jest, ja się pytam?
Dopóki nie wiedziałem to nie podejrzewałem, ale w takiej sytuacji kiedy startują ze wszystkimi w biegach i zgarniają główne nagrody, a wszyscy biją im bravo że to takie wybiegane chłopaki bo ganiają po wyżynach Kenii żeby ćwiczyć formę i tacy wspaniali to zwrot wszystkiego i dożywotnio zakaz startu w Polsce, nie tylko w tym mieście gdzie oszukiwali. Ja wiem że "przedsiębiorca" zaraz sprowadzi nową siłę do zarabiania pieniędzy, ale może będzie większy strach że mogą ich w razie czego wypieprzyć.
Jakie rozwiązanie problemu. Niewiem, może klasyfikacja elity nie powinna być łączona z klasyfikacją amatorów. Wtedy można trochę rozjaśnić nagradzanie tych którzy są naprawdę utalentowani i docenić ich trud na treningach.
Kolejny news : Maraton w New Yorku odwołany. Można by rzec szok!!! To pierwszy przypadek że maraton został odwołany. Bieg odbył się nawet  2001 roku, dwa miesiące po zamachu na WTC.
I pomyśleć że brałem udział w loterii na ten maraton. I co by było.  Biegacze którzy dotarli do NY nie są kwaterowani do wcześniej zarezerwowanych hoteli bo mieszkają w nich ofiary huraganu. Mogłoby być nieciekawie. Po maratonie który się nie odbędzie zostanie mi zamówiona koszulka i czapeczka jako pamiątka. Swoją drogą to nie wiedziałem że jest aż tak drogie cło za takie cacka ze Stanów. Koszulka sprawdzona, zrobiła ze mną rekord w Bytomiu.


No i teraz pomyślcie co by było gdybym został wylosowany. Planowałem wylecieć tydzień wcześniej. Niezłe jaja.
Moim zdaniem powinno się odwołać maraton wcześniej, a nie dzień przed startem. Nieporozumienie. Amerykanom zapewne chodziło o te 300 mln dolców które co roku zostawiają maratończycy z całego globu. Z drugiej strony po co ten bieg kiedy takie zniszczenia zrobiła natura. Prawda jak zwykle po środku. Ale zdania nie zmienię, odwołać należało wcześniej, bo wietrzę w tym znowu tzw. biznes.
Ach szkoda gadać. Całe szczęście że mnie to całe bagno nie dotyczy. Dla mnie liczy się to co czuję po biegu, to że można dzięki bieganiu komuś pomóc, to że czas kiedy biegam nie zastąpią mi żadne pieniądze świata. Inni niech się biją, ładują  EPO, przetaczają krew i wyczyniają inne cuda żeby biznes się opłacił, by firma miała zysk a boss nic nie stracił. TO NIE DLA MNIE, bo ja kocham biegać !!!

wtorek, 30 października 2012

Wskocz w "rajtuzy"

No i zawitała nam wczesna pani zima. Na pierwszy plan wysuwają się zimowe rzeczy do biegania, letnie na tyły. Już się przyzwyczaiłem albo przywykłem do mojego widoku w długich obcisłych spodniach do biegania "tzw. leginsach". Ale za każdym razem przywołuje mi z pamięci to mój widok przedszkolaka ,któremu mama  zakładała rajtuzki i podciągała mi je podnosząc mnie w nich żeby dobrze założyć. Jezu jak ja tego nie cierpiałem.



Niewiem czy teraz też tak się ubiera maluchy, ale kurcze ja też tak ubierałem mojego syna. Może jemu nie zostanie, bo już tak starałem się nie podciągać ;) ale tak mi się jakoś przypomina jak ubieram się na trening. 
Cóż innego wyjścia nie ma, w nich biega się najwygodniej. 
Dzisiaj zaliczyłem pierwsze w tym roku bieganie w śniegu, deszczu i ujemnej temperaturze.
Hardcorowo. Apropo rajtuzek to też można wspomnieć bo blisko że wróciłem do biegania z kompresją łydek. Tym razem z inną technologią i nie cała skarpeta tylko opaska na łydkę. Muszę przyznać że efekty są lepsze niż w przypadku całych skarpet kompresyjnych.
Skarpety wywoływały już po krótkim dystansie efekt zmęczenia nóg, zwłaszcza stóp. W przypadku opasek stopa pracuje swobodnie, a achilles, łydka są utrzymywane w stabilności. Skarpety zmuszony byłem sprzedać i zostały zastąpione opaskami firmy Compressport. 


Zdecydowanie mogę wszystkim je polecić, choć zaznaczyć trzeba że noga musi się przyzwyczaić. Przez pierwsze 2 tygodnie biegania w opaskach miałem niewielkie zakwasy, sądzę że to inny sposób odprowadzania kwasu mlekowego z mięśni niż bez kompresji.
Teraz jest dużo lepiej i jestem z nich zadowolony.
W moim kalendarzu treningi głównie interwałowe do piętnastki, w taką pogodę jaką mamy bardzo dobrze mi się je biega. W kalendarzu mojego kumpla fajna impreza, maraton z Nicei do Cannes, http://www.marathon06.com/. Trzymam za niego kciuki żeby udało się ukończyć w zdrowiu i w  zakładanym przez niego czasie. Może też kiedyś, a właściwie napewno też kiedyś wybiorę sobie jakiś zagraniczny cel z ciekawym tłem. Na razie rodzimy rynek musi wystarczyć.
No i na koniec znalazłem w sieci zdjęcie rajtuzek zakładanych przez Police więc biegaczu wskakuj na zimę w rajtuzy, bo wszyscy w tym biegają ;)




wtorek, 23 października 2012

Angielskie bieganie i mgła

Podobno stadion narodowy paruje i stąd ta mgła nad Polską;)
Wczorajsze i dzisiejsze bieganie na Bialskiej to istnie angielska pogoda a zwłaszcza wieczorkiem przy oświetleniu. Miałem wrażenie biegnąc że wszystkie osoby które mijam po drodze, szczególnie mijana płeć piękna nad wyraz czujnie oglądają się za siebie, któż to za mną biegnie ?
W taką pogodę każdy staje się bardziej anonimowy i jakby bardziej ostrożny.


Widoczność ograniczona do kilku metrów potęguję uczucie niepewności, co się za tym kryje, czego nie widzę. Dla mnie bomba, biegło się superowo, niewielka mżawka delikatnie zwilżała twarz, więc dodatkowy efekt bryzy, który osoby korzystające z solarium uważają za niezły bajer, w naturze drodzy Państwo występuje gratis.
W dzień pani jesień też nam pięknie pokolorowała świat więc efekt kolorowego biegania murowany.


Niewiem czy każdy wiedział i zdołał obejrzeć, ale na tvn-ie w uwadze krótki reportaż o biegaczach z wplecionymi kawałkami z maratonu warszawskiego. Polecam , link poniżej http://uwaga.tvn.pl/61709,news,,bieganie_moda_czy_pasja,reportaz.html

poniedziałek, 22 października 2012

Badaj się biegaczu

Kurz po maratonie powoli opadł i życie wróciło na swoje stare ścieżki biegowe. Pozorny jednak spokój zakłócać zaczyna pewnie ostatni w tym roku start w Bełchatowie. Wracam do Bełchatowa bo pozostawił na mnie sympatyczne wspomnienie fajnie spędzonego weekendu i bardzo dobrze zorganizowanej imprezy.
Drugi argument to zmiana wartości rekordu na tym dystansie (15km).
Ale nie o tym teraz.
Maraton Poznański i tragiczny przypadek wzbudziły obawy o zdrowe bieganie. W związku z tym podjąłem decyzję o przebadaniu się pod tym kątem. Zrobię badania na dwóch płaszczyznach.
Pierwsza to badania "silnika" i tego na czym pracuje, czyli wszystkie możliwe do zbadania wartości we krwi (hematologia: morfologia plus płytki, analityka ogólna: mocz, chemia kliniczna: AIAT, AspAT, glukoza, lipidogram, kreatynina, sód, potas, wapń, magnez, fosfor, żelazo). Oprócz krwi planuję wykonanie echa serca oraz EKG. Nie planuję żadnych badań inwazyjnych typu koronarografia itp. które byłyby zbyt ryzykowne bo obciążające i niosące za sobą ryzyko wystąpienia powikłań.
Badania wykonam w tym tygodniu i porównam z tymi zrobionymi rok temu. Ciekawe czy zmienią się i jak wartości tych parametrów po roku biegania. Ciśnienie jest w normie, tętno średnio ok. 50 ud/min. Pani która robiła mi ostatnie EKG stwierdziła że coś leniwe to moje serce hihi.;)
Analizy składu ciała również nie będę badał bo wiem ile tłuszczyku mnie grzeje i wiem ile ważę a procentowa zawartość tłuszczu, wody, mięśni w organiźmie do amatorskiego biegania nie jest mi potrzebna. To badanie nie jest drogie, ale moim zdaniem może się przydać do ułożenia diety odchudzającej bądź sportowej dla biegaczy z wyższych półek. Może kiedyś w ramach zwykłej ciekawości co w trawie piszczy sprawdzę co we mnie drzemie, na razie nie.
Drugim etapem będzie test sprawności wydolnościowej, ale tutaj raczej pod kątem zbadania
jak intensywnie( na jakim tętnie) powinienem trenować by się nie zakwasić i by mięśniom nie zabrakło tlenu. Ponadto badania te określą poziom wytrenowania i umożliwią opracowanie skutecznego planu treningowego, który podniósłby moje RŻ na wyższe poziomy.


Generalnie chodzi mi o wykrycie jakichś nieprawidłowości, które mogłyby przyczynić się do problemów zdrowotnych. Przeczytałem wypowiedzi osób które skłaniają się do obowiązkowego dostarczania zaświadczeń zdrowotnych stwierdzających brak przeszkód do udziału w imprezie biegowej. Obecnie są to jak wiadomo oświadczenia samego biegacza. Są propozycje robienia badań kontrolnych, pytanie ile one miałyby być ważne? Czy w tym okresie nie wystąpiłyby jakieś zmiany w organiźmie. Wkońcu bieganie to kontuzjogenny sport. Myślę jednak że zanim to wszystko zmierzy w stronę szeroko pojętej komercji i chęci zarabiania na tym pieniędzy, mimo dobrych intencji, bo przecież chodzi o zdrowie, to  będzie ciężko to unormować. Jak wiemy prawda prawie zawsze leży pośrodku, a zdań będzie tyle ilu biegaczy. Będę się temu przyglądał, a tymczasem trochę wyprzedzając pomysły wyżej opisane badania kontrolnie zrobię do czego i Was wszystkich zachęcam.

Biegamy więc sprawdźmy czy z naszym ciałem wszystko jest ok, bo jak wiadomo naprawa błędu wymaga znajomości jego przyczyny.

poniedziałek, 15 października 2012

13 Poznań Maraton 2012

No i co Panie Maratonie chyba Ci się nie pokłonie.
To Ja z Tobą i sobą dziś wygrałem i 4 godziny kolejny raz złamałem.
YES YES YES !!! Cóż to była za impreza. Niewiem komu najpierw podziękować, bo tyle osób wokół było że nie wybiorę jednej . Wszystkim jednakowo i z całego serca serdecznie DZIĘKUJĘ, całej mojej ekipie z którą przyjechaliśmy w pierwszym rzędzie, ekipie która mentalnie była ze mną, wszystkim moim czytelnikom i organizatorom, wolontariuszom, masażystom itd. A dodatkowo serdeczne podziękowania chciałbym przekazać również dla "kibicki", dzięki której udało mi się złamać 4 h, która na 40 km pobiegła ze mną po chodniku jako kibic, bo widziała że wymiękam. DZIĘKUJĘ !!!
No to co , po krótce jak to było.
Powiem szczerze że Wrocław potrafi zrobić maraton pierwsza klasa, ale jednak Poznań to Mistrzostwo Polski. Można tylko podziwiać te setki osób, poznaniaków, którzy wyszli dopingować nas w biegu.Tylu zespołów na trasie, młodzieży, ludzi bijących bravo nawet z tramwaju stojącego w korku to jeszcze nie widziałem. Czegoś takiego nie ma w całej Polsce. Tylko pogratulować takich mieszkańców. Z tego miejsca dziękuję WAM POZNANIACY !!! Jesteście wspaniali !!!
Biuro przeniesione na teren Targów zyskało w moich oczach.


Zdecydowanie lepiej niż na Malcie, więcej miejsca, nie ma tłoku, wszystko bardzo dobrze zorganizowane. Przez cały pobyt nie miałem problemu ze znalezieniem miejsc do których chciałem dotrzeć.
Na Malcie miejsca było mało dlatego ten ruch na plus dla organizatorów. Koszulki w pakiecie techniczne (wkońcu), pasta party, dużo wystawionych firm, ciekawy i bogaty asortyment biegowych rzeczy. Bez zarzutu. Tak jak chciałem znalazłem stoisko Brooksa i zrobiłem sobie fotkę ze Scottem Jurkiem, na którego weszliśmy przypadkiem.



Sympatyczny gość z tego Scotta, szkoda tylko że wyrwał i pobiegł na 3:08 w maratonie, a komentator skwitował jego finisz, że dla niego to bułka z  masłem i że może teraz zawrócić i zrobić 42,2 km jeszcze raz.
No mistrz to mistrz . Ale chciałem go przecież wyprzedzić ;)
Nowa trasa, którą biegłem też była dla mnie lepsza niż te dwa kółka, które były rok temu. Zazwyczaj wracały z pamięci miejsca z trasy sprzed roku, ale biegliśmy tym razem w przeciwną stronę. Trasa wydawała mi się mimo wszystko jakby z górki choć może tylko mnie, bo czas Kenijczyka który wygrał  2:16:16 nie najlepszy w porównaniu z czasem na innych maratonach. No, ale nie wszyscy Kenijczycy muszą biegać tym samym czasem.Tak jak sobie ustaliłem, trzymałem siły do 34 km, gdzie był opisywany wcześniej podbieg. Dał mi się we znaki tak, że na 40 km byłem już wypłukany z sił całkowicie. Gdyby nie doping wszystkich kibiców na trasie to byłoby raczej powyżej 4h.


Najważniejsze co zauważyłem to przesunięcie progu tzw. "ściany". Kiedyś zaczynała się na ok. 25-28 km, teraz przyszła na 35 km. Czyli normalnie niby. Ale sądzę, że jednak maratonu trzeba się nauczyć biegać.
Im dalej w las tym więcej grzybów widzę. Jeszcze z 10 maratonów przebiegnę i go rozgryzę na dobre.
Zdarzył się też nieprzyjemny akcent o którym chciałem zaznaczyć. Na 14 km mimo wielokrotnej reanimacji zmarł 37- letni biegacz, biegł daleko za mną, ja tego nie widziałem, ale to odcisnęło piętno na mojej psychice. Szkoda chłopaka, nie wiadomo jeszcze jaka była przyczyna, cóż mógł to być każdy z nas[*].Smutne.Idę zrobić badania jeszcze raz.


Podsumowując Poznań okazał dla mnie łaskawy. Pogoda, kibice, "moi ludzie" przyczyniły się do tego, że ten największy, najlepiej zorganizowany bieg w Polsce zostanie w mojej pamięci na zawsze. Wrócę do Poznania jeszcze napewno. CZAS 3:58:01. Jak to krzyczeli kibice, BRAVO Biegacze, ja krzyczę BRAVO POZNAŃ.
Poniżej krótki spot jak czują się maratończycy po biegu.
http://wtkplay.pl/video-id-2401-jak_biegacze_czuja_sie_po_maratonie_

piątek, 12 października 2012

Jurek Scott w Poznaniu

Autor książki :"Jedz i biegaj", wegetarianin, Jurek Scott będzie startował w Poznaniu razem ze swoja żoną.
To okazja do zrobienia sobie pamiątkowego zdjęcia i zakupu książki z autografem mistrza ultramaratonu.
Co prawda to trochę nie moja bajka, bo ultrasem to raczej nie będę, a mięso uwielbiam jak dziki lew.
Ale widziałem kilka filmików Scotta opisujących techniki biegu i stąd jest mi znany i ceniony. Może uda się chociaż chwilę razem z nim pobiec. Ale chętnych może być sporo, więc miło będzie spotkać i zobaczyć go w akcji.




Poznań Maraton uznawany jest przez biegaczy za jeden z najlepiej zorganizowanych maratonów  w Polsce.
W tym roku start zlokalizowany w pobliżu Międzynarodowych Targów Poznańskich. Malta okazuje się być za mała na taką liczbę ludzi( ok.7000 osób). Liczę na super imprezę.
Treningi zakończone wczoraj ostatnim rozruchowym treningiem, jak zwykle czuję że mogło być więcej dłuższych wybiegań, niestety zrobiłem co mogłem. Teraz to już nic nie wskuram.
Powoli udziela mi się atmosfera przedmaratońska. Coraz więcej myśli wędruje w stronę ułożenia sobie tego biegu i hormon adrenaliny wyraźnie zwiększa swoją populację w moim organiźmie.
Został jeden dzień i ruszam na Poznań. Możliwości są trzy: przegrana powyżej 4:00, zwycięstwo poniżej i remis 4:00:00..Scott jest w moim wieku, daje radę i biega setki to znaczy że da się; Ta, tylko kiedy on zaczynał, a kiedy ja hihihi.
Dobra nie przynudzam, trzymajcie kciuki, relacja po powrocie i niech nóżka podaje.

niedziela, 7 października 2012

Rocznica pierwszego maratonu

Rok temu podjąłem decyzję o moim pierwszym starcie w maratonie w Poznaniu. Jakie miałem wyobrażenie i myśli o tym dystansie. Szczerze to jak ułan z szabelką. Na koń i do przodu - jakoś to będzie. Trochę biegałem,  to jakoś przebiegnę. No i tutaj się myliłem. Dostałem w pysk od pana Maratona, a to co przeżyłem później to już wiem tylko ja. Krawężnik przy chodniku stawał się wielką górą a podniesienie nogi na tą wysokość graniczyło z nielada wyczynem. Na drugi dzień gorączka, zakwaszone WSZYSTKIE mięśnie i bolały mnie nawet włosy na nogach ! Debiut niestety okazał się bolesną nauczką, która do tej pory pomogła mi w wielu sytuacjach w życiu codziennym.
Jak bezmyślny to był start to wie najlepiej mój organizm, ale niektórzy twierdzą, że startują i biegną tyle za ile zapłacili, czyli biegną w wyznaczonym na ukończenie maratonu czasie-6h, co niejako i ja wtedy uczyniłem. Na szczęście wylizałem rany i zacząłem stopniowo i systematycznie przygotowywać mój organizm do zmian, jakie miałem mu zafundować. Patrząc w lusterko widziałem i widzę jak ciało się zmienia. Najpierw zmiana masy ciała, zrzuciłem przecież ponad 25 kilogramów. Wyraźnie zauważalna zmiana, która pewnie doprowadzi mnie finalnie do wymiany dokumentów. Policjanci przy kontroli drogowej nie mogą rozpoznać gościa na zdjęciu w moim prawo jazdy;)
 Zebrało mi się na wspomnienia, ale patrząc teraz to był strzał w kolano, tym maratonem wtedy.
Ale może taki zimny prysznic był mi potrzebny, teraz do każdego zaplanowanego startu w zawodach przygotowuję się najlepiej jak potrafię.
Progres okazał się dla mnie ogromny, co pozwoliło zejść z czasu 5:23:07 do czasu 3:54:58. Pamiętam jak biegnąc Poznań słyszałem rozmowy współbiegnących, którzy marzyli o złamaniu pięciu godzin, ja też wtedy o tym marzyłem.
Czy to już koniec? Ja niewiem czy kiedykolwiek będzie koniec. Chyba należę do tego rodzaju gatunku, któremu nigdy nie dogodzisz. No bo nawet gdybym pobił RŻ teraz w Poznaniu, to już zadaję sobie pytanie czy nie mogłem gdzieś przyspieszyć albo coś zrobić lepiej. Chyba napewno będę chciał podnosić tą poprzeczkę coraz wyżej. Dążyłem do złamania 4 godzin, złamałem 3:55, a teraz to już nie wystarcza. Muszę złamać 3:45.
Jak to będzie tym razem - zobaczymy. Trzynastka nigdy wyjątkowa dla mnie nie była. Ale wracam do Poznania żeby zmienić mój czas na lepszy niż rok temu. Trasa nie jest łatwa, rok temu były dwie pętle, teraz jedna, ale są miejsca gdzie będzie trzeba wykrzesać dodatkowe zapasy sił. Taktyka i czasy na bieg opracowane, wyszło że pierwsza połowa wbrew wszystkim teoriom będzie szybsza niż druga. Ciężki czas będzie około 34 km, gdzie czeka mnie w tym najtrudniejszym momencie 2-kilometrowy podbieg, prawie 40 metrów przewyższenia. Biegnę tak żeby na ten moment zatrzymać siły. Jestem przecież lepszy niż rok temu, więc do boju.
Z dwóch dodatkowych kilogramów udało się zgubić jeden, cóż , drugi będę musiał zostawić gdzieś w Poznaniu. Może się przyda jak skończą się zapasy glikogenu. Przede mną jeszcze jeden dwa treningi typowo rozruchowe i kolejny ostatni już w tym roku sprawdzian. Oby udany.

poniedziałek, 1 października 2012

Zbliża się 13 Maraton

Trzynasty, czternastego października w Poznaniu, czyli ostatni z bastionów zaplanowanych na ten rok, trzeci rąbek do Korony. Minął trzydziesty września, a wraz z tą datą Maraton Warszawski. Gratuluję wszystkim maratończykom, którym dane było zmierzyć się z dystansem. No i gratuluję Warszawie, która w tym roku stała się największym maratonem w Polsce, przebijając Poznań. Nie zostałem w tym roku bohaterem narodowego, ale za rok "orgowie" napewno zapewnią atrakcje na tym samym jak nie wyższym poziomie.
W tym roku meta na Stadionie Narodowym i bogaty pakiet startowy (nawet z koszulką adidasa) przyciągnął do stolicy rekordową liczbę biegaczy. U mnie Warszawa była zaplanowana za rok i niech tak się stanie.
Minął również wrzesień, czas biegnie swoim torem nieubłagalnie. Wrzesień okazał się miesiącem rekordowym pod względem przebiegniętych kilometrów. Wyszło 181 km pewnie dzięki piątkowemu wybieganiu 30 km; przed Poznaniem to już ostatnie. Ale cóż to jest w porównaniu z tym co usłyszałem podczas oglądania transmisji z maratonu w Berlinie, kiedy to komentator powiedział, że elita maratonu biega "tylko" 240 km tygodniowo ! Ale oni przecież nie pracują, nie wychowują dzieci itp. Śpią, jedzą i biegają. Później można kręcić 2:04 i zgarniać 140 000 Euro plus bonusy.
We wrześniu do grona moich rekordów dołączył nowy na dystansie półmaratonu. Oby październik okazał się równie satysfakcjonujący. Na razie do strefy marzeń dołączył wynik 3:30 w maratonie.No cóż dużo pracy przede mną żeby to osiągnąć.
 Martwi mnie wzrost wagi o 2 kg. To dużo zwłaszcza teraz, będzie trzeba przenieść dodatkowe 2 kg przez 42,2 km. Ach za dużo sobie pozwalałem, ale płotek może przeskoczę;)


"Po przebiegnięciu ponad 40 kilometrów biegacz dobiega do mety maratonu. Aby pokazać widzom , że pomimo pokonania tak długiego dystansu zachował jeszcze sporo sił, przeskakuje wysoki płotek stojący tuż przed metą.
- Nieprawdopodobne! - podziwia ten wyczyn jeden z widzów.
- Cóż w tym dziwnego?- mówi stojąca obok niego żona. - Każdy by to zrobił po takim rozbiegu!"


Ostatnie 2 tygodnie przed głównym i ostatnim celem poświęcę na zrzucenie tych "dwóch kg cukru". Zawsze taki obraz  niepotrzebnej wagi działa na mnie motywująco. Ale płotek i tak przeskoczę ;)




środa, 26 września 2012

Biegam więc Myślę !

Czytam czasami na stronach o bieganiu wypowiedzi biegaczy którzy twierdzą, że długie bieganie jest nudne i że tak powiem "nic się nie dzieje". No to ja jestem odmiennego zdania. Biegaczem nie jestem bo to za duże słowo, ale biegającym napewno i uważam, że podczas długiego biegu ( co to znaczy długiego : dla mnie to już powyżej jednej godziny) można załatwić wiele spraw. Ktoś powie jakich spraw, przecież biegasz?
Biegam, ale co się dzieje w głowie, ile milionów myśli przebiega w tym czasie. Jak układam sobie dzień, tydzień, co się zdarzyło, co mogę zrobić, co muszę załatwić, z kim muszę się spotkać, co muszę zrobić dla mojego dziecka, żony. Kurcze ile to czasu by mi zajęło w domu i czy wogóle bym sobie tym głowę zaprzątał. Kiedy biegnę to samo przychodzi, nie muszę narzucać sobie tego o czym będę myślał !
I te wszystkie samochody i ten tłok na przejściach dla pieszych i Ci ludzie patrzący na mnie i mówiący sobie w głowie O CO mu chodzi ? że tak biega ? wogóle mi nie przeszkadzają w myśleniu, ba ja nawet ich nie widzę !
W tym ciągu biegania jest taki dziki pęd do wyjścia na trening, nigdy, przenigdy nie miałem takiego animuszu w żadnej innej "zajawce", a było ich trochę, żeby tak ciągnęło. Tak chciało się iść na trening i taką sprawiało to przyjemność kiedy melduję się już po.. w domu.
No dobra biegnąc nie trzeba robić nic oprócz ruszania nogami, ale głowa też musi pracować
Podsuma:: przemyślcie wszystkie swoje sprawy podczas biegania a później będzie wolne!!!




niedziela, 23 września 2012

IV Bytomski Półmaraton

Muszę powiedzieć że to prawda sprawdziłem, przeżyłem i ustanowiłem.
MAM NOWY REKORDOWY CZAS na dystansie półmaratonu. Ale się biegło, ale trasa, ale impreza.
Chciałem sprawdzić czy się sprawdza, to co pisałem w ostatnim poście i rzeczywiście tak, to jest prawda. Jest siła, jest power i jest wynik. Jak dla mnie rewelacja. Nie spodziewałem się takiego wyniku zwłaszcza po pierwszej połówce trasy, kiedy okazało się że ta trasa faktycznie ma podbiegi i zbiegi i nie jest równa.
Walka od samego początku do samego końca, oj przewietrzyłem płuca konkretnie.




Czas 1:40:55 oficjalnie zmierzony, u mnie wyszło kilka sekund mniej. Superkompensacja działa rewelacyjnie po maratonie. Organizm stanął na wysokości zadania i nadbudował  się tak, jakby miał zrobić to samo co mu zaaplikowałem wcześniej. Przeliczmy czas na maraton to 3:22 w zaokrągleniu. Ale zapamiętajmy że dwa półmaratony to nie jeden maraton ! Więc to oczywiście teoretyczne liczenie.
Endorfiny popłynęły, szczęście przyszło i ten dzień jest najlepszym dniem tygodnia. Mój synuś tradycyjnie mnie wspierał i dopingował.


Jedynie loteria zawiodła bo Skoda nie poszła na nasze podwórko i inne nagrody nie były losowane nie pod nasz numer, ale jak nie tym to następnym razem. Kiedyś się uda.


Podsumowując biegajcie maratony a później połówki a rekordy będą się sypać garściami ;)




czwartek, 20 września 2012

Super kompensacja

Po takim wysiłku jak maraton przychodzi taki moment w odbudowie 'rozwalonych' mięśni, że czujesz jak przypływają siły inne niż po zwykłym treningu. Inne tzn. większe. Teoria mówi, że organizm próbuje przystosować się do narzuconych mu zachowań starając się być lepiej do nich przystosowanym.
Znajomy powiedział mi że po maratonach robi się życiówki w półmaratonie, co zamierzam sprawdzić osobiście na własnej skórze. Chcę zobaczyć jak to zwiększenie zdolności do wykonywania wysiłku zestawi się z osiągniętym czasem w połówce.
Wybrałem IV Bytomski półmaraton, termin 23 września, czyli w najbliższą niedzielę.


kolor czerwony to podbiegi , zielony to z górki.

Trasa podobno nie jest trasą do bicia rekordów i nie łatwa, ale sprawdzimy to.
Dzisiaj zrobiłem pierwszy trening po maratonie. 10 km w tempie 5:10/km i stwierdzam że ostro dał mi popalić Wrocław bo nie było jeszcze pełnego luzu w biegu. Zostało 2 dni do Bytomia więc może jeszcze się zregeneruję. 
Jest jeszcze jeden fakt który zmienia się od dzisiaj. Będę klasyfikowany już w innej kategorii wiekowej co ma swoje plusy i minusy. Może będzie łatwiej o wyższe miejsce w klasyfikacji;)  Napewno będzie dalsza walka o moje czasy i zabawa, satysfakcja z dalszego biegania.


wtorek, 18 września 2012

30 Hasco Lek Maraton

Jak ważne są ostatnie dni przed maratonem miałem okazję przetestować we Wrocławiu.
Tak się złożyło, że natłok spraw i obowiązków w ostatnich dniach przed maratonem nie pozwolił na odpowiedni odpoczynek i tzw. świeżość na starcie co przełożyło się niestety na wynik.
Ale do rzeczy.
Do Wrocławia dojechałem w sobotę. Po zakwaterowaniu się udałem się na stadion olimpijski żeby odebrać pakiet startowy i odżyły wspomnienia tego magicznego miejsca od którego wszystko się zaczęło. Tak to już minął rok prawdziwego biegania i zakochania się w tym sporcie.
Biuro zawodów sprawnie zorganizowane, 5 minut i po sprawie. Miałem wszystko co pozwoliłoby mi już stanąć na starcie. Później jeszcze zapisy na bieg rodzinny dla reszty ekipy i można było "nawijać" makaron na pasta party.
 Wieczorem tradycyjnie spacer po pięknej wrocławskiej starówce gdzie można było spotkać np. zwycięzcę X Factora w Polsce Gienka Loskę oraz znaleźć kilka krasnali.


Później powrót do hotelu żeby o 21 być już w łóżku.
Niestety nawet melatonina na sen nie pomogła, bo w pokoju obok kilka dziewczyn imprezowało do 4 rano.
Chciał nie chciał rano o 8:30 zameldowaliśmy się na starcie całą trójką, bo tym razem moja ekipa też wystartowała. W trochę krótszym dystansie ale smaczek poczuli. Bieg dedykowany był naszemu 6 letniemu Oskarkowi, który walczy o zdrowie po operacji wycięcia guza mózgu.


Wybiła 9 i zaczęło się. Najpierw powoli jak żółw ociężale, ruszyła maszyna ....Większość treningów biegam popołudniami lub wieczorem więc dziewiąta - cóż to za czas, odrzekł mój organizm, ale nie miał wyjścia, miał być rekord i życiówka. Pogoda do biegania bardzo dobra i miejsce wyjątkowe, więc do boju.
Trasa we Wrocławiu była zmieniona i można było zobaczyć Most Milenijny, Stadion Miejski, Cmentarz  Żydowski, Bunkier, Starówkę i muszę powiedzieć że była super, bardzo mi się podobała.
Wszystko szło według planu, czyli tym razem miałem zacząć powoli i utrzymać tempo ustalone do końca.
Według planu szło, ale tylko do trzydziestego km, później zacząłem słabnąć i żaden żel nie był w stanie tego zmienić. Każdy następny km to już była walka, wiedziałem że nie uda się zrobić dobrego czasu, nie wiedziałem czy uda mi się wogóle ukończyć ten bieg bo odcięło mi zasilanie totalnie. Wszystkie znane mi metody oszukania mojej psychiki spaliły na panewce. Końcowe kilometry dłużyły się strasznie. Miałem tylko wizję Korony Maratonów, która miała zdobyć drugi ząbek i co będzie jak zawalę ten bieg. Musiałem go ukończyć, było najciężej ze wszystkich maratonów i sądzę że w dużej części to zasługa braku odpowiedniego odpoczynku przed maratonem i na to bym zwalił winę ( na kogoś lub coś muszę, żeby nie było na mnie;))  Czasami trudno pogodzić życie z bieganiem i tak było tym razem. To nie był mój dzień.
Ostatecznie wybiegałem 4:14:21 ale na mecie byłem maksymalnie zmęczony.


Podsumowując maraton we Wrocławiu będzie dla mnie najlepiej zorganizowanym maratonem w Polsce i miejscem do którego jeszcze wrócę. Po co ?
Żeby policzyć się i wyrównać rachunki z trasą i czasem . Tutaj będzie jeszcze mój dzień.


czwartek, 13 września 2012

Przed Wrocławiem ...

Czas biegnie nieubłagalnie, do maratonu zostało 3 dni, więc tradycyjnie ten tydzień należał do LB (leżenie bykiem). Tak mi się już przyjęło i sprawdziło że nie oram do samego końca i ostatni tydzień to zawsze lightowe jeden, dwa trenigi o zasięgu 5 km i wszystko. Regeneracja, relaks.
Jest już wstępny projekt koszulki


Odmienna niż zazwyczaj bo już nie na ramiączkach. Ale do końca nie wiadomo jeszcze jak finalnie wygląda choćby przód. Wysyłałem zdjęcie które ma być wstawione na koszulce pewnie z przodu na numerze startowym. Jeszcze 3 dni i wszystko się wyjaśni.
Zniesiony limit zawodników postawi na starcie około 5000 zawodników i zapowiada się bieganie w temperaturze około 20 stopni, więc warunki sprzyjące na długie zwiedzanie Wrocławia z prędkością biegu.
Otrzymałem kilka maili z zapytaniem o treningi w ostatniej fazie przygotowania, czyli 2 tygodnie przed maratonem. Nic nowego pewnie nie powiem, bo też i moje bieganie jest jeszcze krótkie ani żadnym guru nie jestem . Ale na podstawie tych moich 3 przebiegniętych maratonów, u mnie to wygląda obecnie tak jak pisałem na początku posta. Sprawdza się trening spokojny w ostatnich 2 tygodniach, lecz nie całkowite LB.
Muszę podtrzymywać organizm "przy życiu" i biegać do 3 dni przed startem. Robię końcowe treningi według poniższego wykresu. 



Wykres zaczerpnięty z jednej z biegowych stron idealnie wspasował się w mój organizm i co najważniejsze sprawdził się na ostatnim maratonie. Na dwa tygodnie przed schodzimy z kilometrażu na rzecz zwiększenia racji żywieniowych bogatych w węglowodany, czytaj MAKARON ;)) w każdej postaci.

mmm jak ja lubię jeść :)

Nadal krąży mi myśl o starcie w Warszawie, ale jak się potoczy sytuacja zobaczymy.
Na razie Wrocław i jak dla mnie najlepszy ze wszystkich maratonów w Polsce  Wrocław Hasco Lek Maraton 2012. Trzymajcie kciuki. Pozdrawiam. 


piątek, 7 września 2012

Przebranie na maraton

Ostatnie treningi przed maratonem przebiegają raczej w spokojnym tempie żeby już niczego nie popsuć.
Dzisiaj trzeci z 4 zaplanowanych w tym tygodniu. Spokojne 4 razy 10 km biegam razem z moim przyjacielem Tomkiem, który zaczyna szlifować dopiero swoje nogi, ale rokuje na dobrego, szybkiego biegacza ;)
Co do przebrania na maraton to zastanawiam się i podziwiam ludzi na jakie wspaniałe, dziwne, śmieszne pomysły wpadają. Jak udaje im się przebiec dystans 42,2 km w takim opakowaniu albo z dodatkowym, nierzadko ciężkim ładunkiem. Największe wrażenie zrobił na mnie biegacz w zbroi ciągnący smoka ;) Dotarcie do mety z uroczym "zwierzątkiem" zajęło mu 8 dni i 13 minut, ale ich wielki trud nie poszedł na marne. Zebrali 2 miliony funtów, bijąc tym samym rekord wśród indywidualnych akcji charytatywnych. Jak on to zrobił ? Niewiem. Ciekawostka smok ważył 130 kg.



Spotkałem już mężczyzn przebranych za baletnice, żwirków i muchomorków, duchy, smerfetki, panie przebrane za panów, pszczółki, kelnerki, panowie pod krawatem i w garniturze itp. itd. Pal licho jeśli pogoda jest do 15 stopni, ale jak to we Wrocławiu było ponad 30 i przebranie  w czarny worek udający dobrego ducha maratonu może okazać się nielada wyczynem hihi.
Zdarzają się też ekstremalne przebrania i chyba na takie bym się nie odważył;) to poniższe napewno najchłodniejsze ale czy najwygodniejsze? No i czy biec za takim Boratem..hmm..chyba raczej wyprzedzić. 



Najlepsze przebrania są nagradzane na dużych imprezach dzięki czemu część biegaczy podejmuje takie wyzwania, ale myślę że również dla samego tzw. fun-u. Warto zawsze w naszych słabszych momentach biegu szukać takiej przebranej osoby i biec blisko dla samego dopingu. Doping kibiców wzrasta o 100%(sprawdzone). Apropo Wrocławia i Warszawy to tych panów pamiętam najbardziej może dlatego że byli we wszystkich gazetach i stronach internetowych.



Cóż na każdej imprezie biegowej zazwyczaj maratonie znajduje się kilkunastu śmiałków i bardzo dobrze bo dzięki temu nabiera ona jeszcze większych rumieńców. Z ciekawszych propozycji które znalazłem to bieg w parze z drugą połówką. Może namówię moją małążonkę do piłeczki na brzuchu i proszę nie odbierać tego inaczej niż w kategoriach biegu, a ja założę kosz... hihi.


Jak na razie to moje doświadczenie w tym temacie nie jest przecież zerowe, bo przecież w innym niż biegowym stroju zaliczyłem całe 21,1 km w Toruniu.


Na szczęście nie byłem w tym sam.

Czy sam kiedyś pobiegnę w przebraniu. Na razie jeszcze pobiegam, może mi się jeszcze coś zmieni ;)




wtorek, 4 września 2012

Długie wybieganie

Znalazło się wspaniałe miejsce na robienie dłuższych biegów.  Na obrzeżach Częstochowy, spokojnie, odludnie, i świeże powietrze. Kierunek na pobliski Olsztyn z górującym nad nim zamkiem. Niestety trzeba dojechać, ale miejscówka wynagradza drogę. Poniższe zdjęcie przedstawia jedną ze ścieżek po których miałem przyjemność biegania.Oprócz duktów leśnych stanowiących około 40 % tzw. okrążenia które robiłem, resztę stanowi długa prosta asfaltowa, wybudowana pośród lasu specjalnie dla osób chcących spokojnie pojeździć na rolkach, rowerach czy pochodzić z kijkami, pobiegać.


Zacząłem jak zwykle w sobotę wcześnie rano. Start godzina 6 AM, żeby na śniadanie być już w domu.
Nowy teren (choć już tyle razy miałem tam jechać i tyle razy tam przejeżdżam jadąc do Olsztyna) szybko został zbadany i jedno kółeczko to 6 km. Na początku musiałem rozbudzić i rozruszać "maszynerię", bo przecież dopiero co wstałem.  Pierwsze kilometry idą ciężko, zawsze tak mam, ale po pięciu km biegnie się już dobrze, wokół przyroda i tylko ja, tego mi trzeba było. Od czasu do czasu grzybiarze kręcili głowami, jak mu się chce, rano, niedawno padało, i tak biegać. Ja za to wiedziałem, że ich chodzenie za grzybami będzie bezskuteczne, bo ich jeszcze nie ma, co sam sprawdziłem tydzień wcześniej. Ale pada i jest ciepło,więc może pod koniec września. Prawie do końca treningu biegałem sam, dopiero na ostatnim kółku o dziwo znaleźli się też inni, którzy doceniają urok tego miejsca. Trzech biegaczy, kilka nordic walking i para na rolkach, potwierdzili że miejsce napewno jest atrakcyjne i takich miejsc brakuje w samej Częstochowie. W sumie wyszło 28 km, końcówka była już trudna, więc odpuściłem te 2 km. Było ponad 2,5 h, wystarczy. Starałem się wybiegać te kilometry bez wspomagania żeby nauczyć organizm korzystać z zapasów w organiźmie. W wolnym bieganiu większy udział w przerabianiu się na energię biegu mają tłuszcze, im szybciej tym większy udział węglowodanów. Udało się bez dopalaczy, więc jak bedą po drodze do mety maratonu żele, izotoniki i inne cuda  to powinno być lepiej.




Polecam wszystkim na długie bieganie.

Jak działa na mnie długie wybieganie?
Zawsze po takim treningu robię jeden dzień przerwy, a póżniej dyszka na rozruszanie. Zawsze tą dyszkę biegnie mi się jako najlżejszy ze wszystkich biegów, niezależnie od tempa biegu, może być najszybsze i tak wtedy czuję najmniejsze zmęczenie materiału. Sądzę, że w przygotowaniach do długiego dystansu jakim jest maraton doskonale i najlepiej buduje moją wytrzymałość właśnie ten rodzaj treningu. Trochę jest czasochłonny, ale za to jakie efekty. Myślę również, że przebiegnięcie maratonu Solidarności i wcześniejszych też swoje zrobiło. Wkońcu to dopiero było długie wybieganie ;)
Cytując jedną ze złotych myśli, że jedną z najprzyjemniejszych i najbardziej radosnych chwil po treningach będzie ta, w czasie której będę pokonywać dystans w przyjemnej scenerii w towarzystwie innych biegaczy, z którymi będę mógł prowadzić swobodną konwersację!
Co do startów to pakietu na Warszawę raczej nie wygram, zostaje więc stary plan czyli Wrocław i Poznań jako szczyt sezonu. Długich wybiegań już do startu nie będzie, teraz najgorszy czas wyczekiwania i wzrostu adrenaliny przed startem.