niedziela, 2 lutego 2014

Spotkanie w cztery nogi

Ponoć wszystkie psy mają chodzić na smyczy i w kagańcu, a zwłaszcza kiedy idą z "właścicelem" zrobić k.pę, pomijam małe pieski typu York, które dla wygody właścicieli czasami robią to w kuwetach, jak koty, bo panu nie chce się ruszyć czterech liter, one są niegroźne nawet puszczone w samopas. Wyjątkiem od ponoci był doskonale wykarmiony, czarny, z pięknym owłosieniem - czteronożny potwór (kocham zwierzęta), który wyszedł na spacerek ze swoim panem pohasać.
Tak się też zdarzyło, że nasze drogi zeszły się w dość nieoczekiwanym,odludnym miejscu. Nagle mój krok biegowy stał się lekki jak piórko. Właściwie to chyba dostałem takich kocich poduszek pod stopami. Cholera, może mnie nie zauważy i nie usłyszy piesek, niech sobie biega i wącha trawę i drzewa, ja tylko sobie przebiegnę i już.  Odległość topniała, a ja miałem wrażenia zniżania się do poziomu czterech nóg, może to pomoże, "powąchamy" się i pobiegniemy dalej w swoją stronę. Moment spotkania stał się faktem, nie było dróg do zboczenia, skręcenia.
-"Dzień Dobry, piesek nie ugryzie mnie, proszę pana"
-"Nie, niech pan się nie boi, te psy nie gryzą"-"On się musi wybiegać"
Te psy nie gryzą, no i pies musi się wybiegać. No to kurcze prawie tak jak ja, szkoda tylko, że ja gryzę wrrr..Chociaż w tej sytuacji to chętnie podwinął bym ogon, tylko niewiem czy mam odpowiedni czas na setkę.
-"A może go pan przytrzyma, ja sobie pobiegnę dalej"
-"Pan biegnie, Ares choć tutaj !"
Nagle Ares jednak wybrał inny tor, koniecznie chciał się ze mną podotykać.
Trochę się przestraszyłem, stanąłem jak wryty i już stanowczym głosem poprosiłem żeby wziął psa do siebie.
Popatrzył na mnie wzrokiem jakim obrońca Westerplatte mógł spoglądać na nadpływający niemiecki pancernik. Ale poskutkowało.
Miałem wolną drogę.. ufff. No to, na ra Ares, mnie tu nie ma. Nogi z waty ruszyły przed siebie.
Nie wyjdę już bez odstraszacza psów na trening. Psu się nie dziwię, ciekawy świata , a jeszcze jak coś się rusza to trzeba gonić ;) Dał mu pan, to korzysta z wolności. Być może Ares to przyjazny pies, nie zdążyłem poznać, ale wystraszył mnie dzisiaj potężnie. No i na koniec mniej więcej ..Ares...

                                                                 fot.zkwp-chorzow.net/