wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku

Pobiegane w Wigilię ? Wigilijna dyszka zaliczona, można ze spokojem próbować wigilijnych specjałów.
Bieganie cały rok już mam zapewnione :)) Śnieg nie spadł, a nawet zrobiło się dodatnio ciepło, więc z puchowego tuptania nici. Trudno, poradzimy. Jest pachnąca choinka i świąteczny nastrój muszą wynagrodzić brak śniegu.
Będzie trochę wolnego, czas podsumować rok, odpocząć, wyznaczyć noworoczne plany i zacząć nowy sezon. Tymczasem chciałbym życzyć każdemu biegaczowi i biegaczce oraz Wszystkim moim znajomym zdrowych, radosnych i rozbieganych Świąt Bożego Narodzenia oraz Wszystkiego Dobrego w Nowym Roku. WESOŁYCH ŚWIĄT.
Mikołaj już prezenty niesie ...


fot.Bieganie

piątek, 13 grudnia 2013

Coraz bliżej Święta

Święta już tuż tuż. Śniegu nie ma, Xsawery postraszył i poleciał. Chciałoby się potuptać po białym puchu w trailowych Brooksach, bo patrzą się na mnie z półki jakbym się na nie obraził. Ale może jeszcze sypnie na święta, będzie więcej wolnego czasu, będzie można pobiegać po śniegu. Tegoroczny sezon startowy zakończony, czas delikatnego bieganka, podliczenie roku i wyznaczenie nowych planów na Nowy Rok.
I co taki biegacz może teraz robić? Można powiedzieć że jestem w tzw. stanie zawieszenia. Zapisałem się na maraton w Pradze, ale dzisiaj mnie wykreślili z listy. Muszę sprawdzić dlaczego? Stawiam na regulaminowy czas dokonania opłaty albo jej nie zrobienia. Nie jest to priorytet. Trzeba określić plany startowe na przyszły rok, ale jeszcze niewiem którą imprezę podrywać. Mam nadzieję, że w Święta będzie więcej czasu żeby zastanowić się i ułożyć starty. Na razie walczę z zapaleniem oskrzeli i myślę, że mimo iż nie lubię, to zmuszę się do karnetu na siłownię, żeby pobiegać na bieżni. Pamiętam, że kiedyś bieżnia elektryczna doskonale przygotowała mnie do półmaratonu Neptuna.
W ostatni weekend odbył się w Toruniu bieg Mikołajów i biorąc pod uwagę warunki jakie były, to czasy kolegów i koleżanek robią wrażenie. Progres staje się widoczny, albo jesteście coraz szybsi. Ja myślę, że złożę wniosek do Zarządu o start w przyszłorocznym półmaratonie Św. Mikołajów wszystkich śmiałków bez walki o czas. Pobiegnijmy po tzw. How how hoow. Dość śrubowania czasów, czas na zabawę, a zwłaszcza w takim biegu jakim jest bieg mikołajów.
W oczekiwaniu na puchowe bieganie, czas Świąt coraz bliżej, więc trzeba wybrać się po choinkę i jakiś prezencik biegowy dla mnie może się znajdzie. Jakby czytał to jakiś Mikołaj, ale nie ten z 5 grudnia, tylko ten od choinki, to ja chciałbym dostać http://allegro.pl/jerzy-skarzynski-maraton-autograf-i3792918226.html. Ciiiiii....


wtorek, 19 listopada 2013

XVII Bełchatowska Piętnastka

To pierwszy w zbiorach, trzeci z rzędu medal z tych samych zawodów. Od tej pory Bełchatowska wpisuje się w kalendarz jako stały punkt programu. Frekwencja z roku na rok stale rośnie. W tym roku bieg ukończyło 724 osoby. Tak samo jak w zeszłym roku to 3 rundy po 5km.
Trzy dni przed biegiem moc nagromadzonej energii sięgała zenitu do takiego stopnia, że bez szybkiej 7-ki na trasie treningowej pewnie bym nie zasnął. Kumulacja jednak przyszła za szybko, bo w niedzielę przed startem nie czułem już takiego pałera. Trasa znana więc wiedziałem jak rozłożyć siły, gdzie przyspieszyć a gdzie zwolnić. Pierwsza piątka wyszła tak jak założyłem-23 minuty, następna była wolniejsza z powodu braków anaerobowych. Otrzymałem też sygnały od głównej pompy, że mam zwolnić. Staram się nie lekceważyć tego, co mój organizm ma mi do przekazania. Albo zwolnisz albo będę wbijał szpilkę mocniej.
Zwolniłem, co w rezultacie przełożyło się na gorszy wynik końcowy o 4 minuty. Trzecia piątka była już w założonym tempie jednak czasu sprzed roku nie udało się pobić. I tutaj dochodzimy do takiego momentu w życiu biegowym śmiałka biegacza, że progres nie następuje już tak szybko jak na początku przygody. Gdzie czasy uzyskane rok wcześniej stają się baardzo wymagającymi do ich poprawienia. Przypomnijmy sobie chociażby czas z maratonu, który zapisał się na ścianie rekordów poprawiając poprzedni rekord tylko o 14 sekund.
Do 5 kilometrów to może te 14 sekund i dużo, ale przy 42 kilometrach to mało. Otrzymałem sms-a z informacją od kolegi, że rok temu to ty miałeś rok mniej lat ! No dobrze może i miałem, ale u niego mimo że jest w podobnym wieku, progres jest porażający. Z bieganego maratonu w cztery godziny, zejść na 3:06 to ja się pytam : Co to jest ? To chyba jakiś dodatkowy motorek w czterech literach chyba. To pewnie zmiana sposobu biegania na treningach i odpowiednia opieka zawodowca, ale jakby nie patrzeć to trzeba te treningi ODPOWIEDNIO wybiegać.
Wracając do Piętnastki w Bełchatowie to moim zdaniem kolejna już trzecia udana edycja i za rok ponownie będę chciał wystartować. Czy poprawię wynik sprzed roku niewiem, ale ten z tego roku napewno ! Czas 1:14:08.

piątek, 11 października 2013

Jak powstają buty do biegania

Kiedy zaczynałem swoją przygodę z bieganiem nie zastanawiałem się nad obuwiem sportowym. Uważałem że buty jakie posiadam są butami sportowymi i w takich się biega. Dopiero na Poznań Maraton w 2011 roku udało mi się zrobić profesjonalne badanie stopy i biegu przez firmę Asics. Okazało się, że but biegowy należy dobrać  tak, aby bieganie było jak najbardziej ergonomiczne i nie powodowało kontuzji. Tutaj pojawiają się dwa pojęcia : pronacja i supinacja.

buty do biegania
Pronacja jest to naturalny ruch stopy do wewnątrz podczas biegu , gdy stopa przetacza się z pięty na palce. Pronatorom ucieka stopa do wewnątrz, czyli muszą mieć wsparcie w tym miejscu w postaci wyższej podeszwy w tym miejscu. Podczas biegu nasze stopy muszą zamortyzować trzykrotną wagę naszego ciała. Problem pojawia się wtedy gdy pronacja jest za duża. 
Supinacja jest to natomiast ruch stopy do zewnątrz. Taki ruch stopy jest nienaturalny. Występuje jeszcze jedno ułożenie stopy , tak zwana stopa neutralna. Tutaj ciężar ciała rozkłada się równomiernie na całej stopie.Zaburzenia pracy stopy podczas biegu może prowadzić do powstawania wielu kontuzji. Aby im zapobiec producenci butów stosują odpowiednie systemy. Żeby kupić odpowiednie buty musimy najpierw zbadać czy jesteśmy supinatorami , pronatorami czy też mamy stopę neutralną. Możecie to sprawdzić domowym sposobem tzw. testem wodnym.

Test na kartce papieru : 
Zamocz stopę w wodzie i postaw ją na wcześniej przygotowanej czystej kartce papieru. Ślad pozostawiony przez stopę uwidoczni twoje sklepienie stopy, a co za tym idzie da odpowiedź czy jesteś pronatorem, supinatorem czy masz stopę neutralną.- jeśli posiadasz pełny odcisk stopy , masz niskie sklepienie i jesteś prawdopodobnie pronatorem- jeżeli widoczny jest odcisk palców i pięty , nie łączą się lub połączenie jest bardzo cienkie masz wysokie sklepienie i jesteś supinatorem- odcisk stopy neutralnej ma wyraźnie zaznaczone połączenie palców oraz piętyWarto zrobić sobie taki test przed zakupem butów biegowych. Może to nas uchronić przed złym doborem butów, a co za tym idzie przed kontuzjami.
Innym testem jest sprawdzenie obcasów swoich butów i zobaczenie z której strony obcas jest zdarty. 
Możliwy jest też test zrobiony na profesjonalnym urządzeniu oraz nagranie biegu i ocenę zachowania sie stopy przez fachowca. Często takie testy można sobie zrobić za darmo przed dużymi imprezami biegowymi. A w ramach podejrzenia jak powstają prawdziwie, niestety często chińskie buty do biegania zajrzyjcie w link.

Jak powstają buty do biegania: http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=CEgo1pYyVKg





środa, 9 października 2013

Smutne "Biegnij Warszawo"

W atmosferze ostatniego wypadku śmiertelnego na: "Biegnij Warszawo" każdy nowy trening wydaje mi się innym. Jakbym bardziej zwracał uwagę na  mocniejsze akcenty. Mam wrażenie że w tym przypadku jest to zasługa mediów i temat bardziej rozdmuchany niż zdarzenie z maratonu w Poznaniu. Media potrafią wyprać mózgi i pojawiają się wypowiedzi ludzi z "pomysłami" jak to powinno się pozmieniać żeby było dobrze lub lepiej. Mój pogląd na rzeczywistość ugruntowana zdarzeniami z życia codziennego, stwierdza jednoznacznie, że wszystko zapisane u góry mamy i co ma być to się stanie i będzie. I tyle w tym temacie. Równie dobrze można "skończyć" w setkach innych sytuacji, zaś uregulowanie tematu obowiązkowych badań będzie bardzo trudne w naszej polskiej rzeczywistości. Moje wyrazy współczucia dla rodziny i najbliższych zmarłego.

czwartek, 3 października 2013

35 Maraton Warszawski

Nie mogłem zebrać się do napisania o tym wielkim dniu, aż do wczorajszego pierwszego krótkiego 7-mio kilometrowego rozruszania.  Po 3 dniach nogi jeszcze nie były w pełni naprawione, lekko czuło się jeszcze zakwaszenie. Jednak trzymam się tej szkoły, że rozruch powinien się pojawić po 2-3 dniach, bo powoli trzeba "schłodzić" serce, które będzie domagało się wysiłku. A sam maraton ? Postaram się opisać imprezę od wewnątrz.
Choć minęły już cztery dni to wspomnienia są jeszcze żywe i analizując czasy kolejnych 5km, staram się ustalić, co mogłem zrobić jeszcze lepiej. Myślę, że straciłem 3,5 minuty w ostatnich 10 km, na razie więcej nie mogłem zrobić. Zaczęło się od nieprzespanej nocy, tym razem byłem nadzwyczaj zestresowany. Może ta świadomość, że to ostatni maraton do korony i jak się coś nie uda, to będzie niedobrze odebrała mi spokój w ostatnich dwóch dniach. Poza tym dopisali mi moi kibice i myśl o dobrze zrealizowanym treningu. No chciałem się trochę "popisać", chciałem pobić swój rekord i zrobić nową życiówkę, bo wkońcu już czas na to. Jak nie teraz to kiedy. No więc bez zbędnych ceregieli wstałem o 5:30. Toaleta, szybkie śniadanie, oprzyrządowanie, ubranie i o 8:00 byliśmy już na Narodowym.


Krótka rozgrzewka, bo każda kaloria będzie wykorzystana i potrzebna jak nigdy i wystartowaliśmy z kolegą z klubu MB ustawiając się za balonami 3:50. Rozpoczęła się moja 42km podróż i odwrotu nie było. Ponieważ biegliśmy na podobny czas , wystarczyło tylko pilnować założonego tempa i napierać do przodu. Dwóch Radków i Warszawa. Początkowo tradycyjnie już biegło się cudownie, podziwiając najciekawsze miejsca w Śródmieściu Warszawy przemieszczaliśmy się w kolejne miejsca na mapie trasy maratonu. Bardzo miło wspominam bieg w parku w Łazienkach, gdzie trasa przystrojona była czerwonymi lampionami. Uśmiechy kibiców, setki osób dopingujących, wodopoje. I tak spokojnie i nie wiadomo kiedy pojawił się 21 km. Jeju, zapomniałem wspomnieć o tunelu, który po okrzyku ;"hurra" wykonanym przez tłum biegaczy w środku pozostawiał ciarki na nogach. Efekt tzw. wiem czemu i po co tu jestem spełniony w 1100 procentach. Chcę tutaj być i biec wśród tej braci, nie zapomnę tego nigdy. Na połówce mieliśmy zakładany czas, teraz już powoli mogło być tylko gorzej. Ale było nie najgorzej, tylko że do 35 km. Po nawrocie przy Bazylice na Wilanowie wiedziałem że już wracam. Mogłem zobaczyć w jakiej odległości miałem balony z 3:55 i 4:00 za mną. Zapas był duży choć wiedziałem że 3:55 biegną na negative split, więc będą przyspieszać. Nie dawało mi to spokoju i dawało mi to dodatkową motywację. Od 35 km Radek drugi przyspieszył bo musiał zatrzymać się w Pit Stopie, a później dołączył do mnie, ale niewiem który to już był km. Powoli coraz mniej rzeczy zaczęło do mnie docierać. Klapki na oczach, myśl że mnie goni 3:55 i przebieraj nogami, bo tam na Ciebie już czekają. na 38 kilometrze 3:55 mnie doszli i wtedy niewiem co się stało, ale dostałem dodatkową moc, wymieniłem baterię i przyspieszyłem. Biegłem teraz 5min/km razem z tą grupą i nie zamierzałem odpuszczać do mety. Pod koniec było ciężko, ale widok stadionu i myśl że jeszcze tylko kilometr. Co to jest kilometr? pomyśl kiedy zaczynasz codzienny trening. Dasz radę ! Ku.wa jaki ten kilometr był długi. Wbiegłem na stadion , krótki tunel i jest wkońcu meta i mój finisz na płycie Największego Stadionu w Polsce, moja korona. Ufff. 


Udało się pobić życiówkę o 14 sekund. Kurcze gdyby nie te balony na 3:55, to niewiem czy byłaby życiówka. Ludzie to nie wiedzą jakie siły drzemią w człowieku ;) Czas netto 03:54:44 jest od dzisiaj nowym najlepszym czasem na dystansie 42,195 km. 
Podsumowując największa w Polsce impreza zorganizowana była z rozmachem, z dużym zapleczem jakim jest Stadion, z dużą ilością biegaczy. Ukończyło 8506 osób. Jednak ja wolę te mniejsze maratony, gdzie jest oprócz tego, po co się tam spotykamy, ta otoczka i ta atmosfera święta biegowego .Gdzie celebruje się to święto i jest czas na odpoczynek za metą, gdzie można przybić piątkę ze swoim teamem, uściskać najbliższych. Organizacja maratonu na wysokim poziomie, warto było...  Dziękuję wszystkim za doping, ten rzeczywisty i mentalny i wiecie co, UDAŁO się. Wszystko może się udać. Tego nauczyło mnie bieganie.

Korona Maratonów Polskich



DEKRET KRÓLEWSKI Z DNIA 29 WRZEŚNIA ROKU PAŃSKIEGO 2013.

1. Dekret reguluje kwestie związane z funkcjonowaniem Królestwa Korony Maratonów Polskich.

2. Rada Królewska po zweryfikowaniu zgłoszenia kandydata na Króla oznajmia co następuje:
Z dniem 29 września 2013 r. mianuje na Króla zawodnika Radosława z Częstochowy, rodu Parkitka na     Króla Korony Maratonów Polskich i uznaje dożywotnie prawo do używania tytułu. 
3. Nakłada się na mianowanego sprawowanie pieczy nad zawodnikami dążącymi do zdobycia owego zaszczytu dostąpienia do szacownego grona wpisanych na listę KMP. 
4. Nakłada się na mianowanego obowiązek dbania o dobre imię KMP oraz kontrolowanie i nadzorowanie dalszych poczynań śmiałka. 

Dekret wchodzi w życie z chwilą uchwalenia, czyli natychmiast. 

poniedziałek, 16 września 2013

Ostatnia trzydziestka przed koronacją

Wczoraj ostatnie długie przed bohaterstwem i koronacją na Narodowym. 30 kilometrów zrobione , teraz 2 tygodnie na końcowe szlify i sprawdzian. Obejrzałem 9 minutowy film z trasy maratonu http://www.maratonwarszawski.com/aktualnosci/film-z-trasy-maratonu i muszę przyznać że trochę mnie przeraziła ilość prostych i zakrętów do pokonania. Od środka nie wygląda to tak dłuuuugo.
Ilość osób startujących w tegorocznym Maratonie Warszawskim może być rekordowa. Numer który mi przypadł -10095-może sugerować ponad 10 tys. biegaczy. Co będzie zobaczymy. Honorowy patronat nad maratonem objął Prezydent RP oraz PZU stało się sponsorem tytularnym. Wszystko przygotowane żeby w tym tłumie dostrzec mnie, małego króliczka, który pobiegnie po ostatni rąbek do Korony Maratonów Polskich. Co poza tym ? Liczę na 15 stopni, stuprocentowe zdrowie, dobra organizację zawodów i walkę do ostatniego metra. No i wkońcu zobaczę to nasze szczęście narodowe jakim jest stadion (pływalnia?) i słynny dach chroniący przed deszczem (!) ;)
W miniony weekend odbył się też bieg na dyszkę do miejsca, które mnie pokonano rok temu, czyli Westerplatte. Wspaniale zaprezentowała się nasza drużyna, 4 miejsce w biegu zdobył nasz trener Radek Dudycz z czasem 30:33, a nasz kolega Jacek Biskup pobił po raz kolejny swój rekord , wykręcając czas 38:54. Gratulacje dla wszystkich naszych startujących w tym biegu.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Dlaczego nie lubię biegać

Tytuł dość przewrotny i nie na tego bloga, ale jednak spróbujmy zmierzyć się z tematem. Zastanówmy się dlaczego ktoś nie lubi biegać.
Podpytywałem ostatnio wśród znajomych osoby które, jakąś aktywnością fizyczną mogą się wykazać i takie które nie wykazują żadnej.
Oto kilka powodów, które udało mi się uzyskać i które przychodzą mi do głowy:
- nie lubię bo ja to wolę na rowerze (to najczęściej),
- nie lubię bo to nie dla mnie i mnie to męczy bardzo,
- palę fajki, więc nie dałbym rady,
- monotonny, męczący sport,
- po kilku minutach biegu wypluwam płuca,
- wolę wyjść z psem,
- ja nie mogę bo kontuzji mogę dostać,
- nie mam motywacji,
- wolę sporty zespołowe,
- biegać mogę tylko po piwo ;)
- za zimno, za ciepło, bo pada deszcz,
- brak czasu na bieganie,
- ja nie mam predyspozycji,
- ostatnie moje 100 m przebiegłem za karę na wf-ie
- prowadzę hulaszczy tryb życia i wysokokaloryczna dieta przyniosła efekty,
- po co się tak męczyć,
No i każdy ma trochę racji, chociaż dopóki nie spróbujesz to nie będziesz wiedział.
Kiedy bieganie może być szkodliwe? Czy może być szkodliwe?
Bieganie wydaje się mieć same zalety. Polepsza kondycję fizyczną i zdrowie serca, zwiększa metabolizm.Pomaga stracić na wadze, poprawić sylwetkę. Poza tym nie kosztuje więcej niż para butów do biegania. Nie potrzebuje żadnych karnetów, biletów wstępu itp. No dobra, to wszyscy wiemy, ale miało być o złej stronie biegania. Bieganie może być szkodliwe, gdyż:
- nieprawidłowa technika biegu może obciążać stawy i układ kostny,
- biegi długodystansowe uszkadzają tkankę mięśniową, powstają tzw. mikrourazy,
- bieganie zbyt szybko, zbyt daleko, zbyt długo, może być niebezpieczne dla serca,
- bieganie po twardych nawierzchniach w tym po asfalcie jest bardzo szkodliwe dla naszych stawów.
- bieganie z pięty może mieć szkodliwy wpływ na stawy ale również na kręgosłup.
- duży wysiłek związany z bieganiem, jako sportem wytrzymałościowym może ujawnić ukryte choroby, związane z układem krążenia. (Biegłem maraton w Poznaniu 2012r. kiedy wydarzył się śmiertelny wypadek, chłopakowi oderwała się płytka miażdżycowa i skończyło się tragedią). Okazuje się że bieganie może też zabić.
No to nastraszyłem Was chociaż trochę? To nie strachy. Napewno wszystko trzeba robić z głową. Nasz organizm potrafi się doskonale dostosować się do tego, co mu serwujemy, ale często wymaga to czasu. Potrzebny jest prawidłowy trening, regeneracja organizmu i dobre odżywianie.
Mnie ten tytuł zupełnie nie dotyczy, bo ja bez biegania nie funkcjonuje !
Najważniejsze to chyba zadowolenie i radość z uprawiania jakiegokolwiek sportu, bo kanapa,pilot i piwo doprowadzić mogą tylko do jednego. Dla mnie senkju.

wtorek, 20 sierpnia 2013

XIX Maraton Solidarności

 Gdynia, Sopot, Gdańsk i Westerplatte oraz około 800 śmiałków do zaliczenia, pobicia rekordów, biegu dla celów charytatywnych, fun-u, atmosfery,dystansu 42,195 km-15 sierpnia 2013 roku. W tym roku Maraton Solidarności okazał się łaskawszy dla mnie i Westerplatte nie pokonało mnie, tak jak rok temu. Może to zasługa wolniejszego tempa biegu, może wsparcia, bo biegliśmy w czwórkę.

Przyjechaliśmy do Gdańska 2 dni wcześniej i zaskoczyła nas pogoda, bo nie było już tak upalnie jak w ostatnie dni lipca, ba, nawet 2 dni padało. Właściwie to się cieszyłem bo zestawienie słońce-maraton zupełnie mi nie pasuje. Okazało się jednak że w dniu startu słoneczko było za chmurami, ale nie padało. 
W przeddzień maratonu zaczęło się od spotkania z Radkiem Dudyczem i wykładem na temat "Jak zostać maratończykiem". Jak to napisał Radek najpierw wiedza później praktyka;) Później pasta party i lulu, żeby jutro być w pełni sił. 
Zbiórka na starcie po 9-tej i o 10-tej poszli... Najpierw powoli bo ciasno i dostroić się trzeba. Później ustalone tempo biegu zostało w tyle i biegliśmy z rosnącym naddatkiem kilku minut. Biegnie się wspaniale. Okrzyki zagrzewające nas do biegu, w pełni sił, spokojnie, z uśmiechem na twarzy. Tu nam machają, tu nas kręcą, tu robią zdjęcia-normalnie gwiazdy jakieś ;) Cały czas dopisywał nam dobry humor podsycany coraz to nowymi dowcipami. Po 10 km pierwsze pałeczki dla sztafet zostały przekazane, bo wszyscy zaczynaliśmy pierwsze zmiany sztafet. Nawet nie wiemy kiedy to zleciało, a to już Gdańsk. Kiedy mineliśmy Sopot? O przebiegnięciu przez Stare Miasto nie będę się rozpisywał, bo każdy kto kiedyś przebiegał przez Starówkę w jakimkolwiek mieście, wie co się wtedy czuje:) I tak wszystko pięknie, aż do wybiegnięcia na prostą do W.i do 30-stego km, kiedy to informujemy się nawzajem że to teraz zaczyna się maraton. Ale u mnie wszystko jest ok, JEST SIŁA, usłyszałem po drodze że "prawdziwy ninja nie może być miętki" Cały czas mam na uwadze zeszłoroczne Westerplatte i choć mógłbym przyspieszyć to jednak trzymam siły. 


Po woli widać nakrętkę spod osławionego W. i zaczyna się już walka. Kryzys dopada Marka, powoli dobry humor zaczyna schodzić na drugi plan a coraz bardziej widać zaciśnięte zęby. Tempo trochę spadło, ale mamy nadrobione kilka minut. Kadencja utrzymuje się. Tak powoli, ale WRACAMY na Długi Targ i metę. 3 km przed metą problem z psychiką i kolanami ma Maciek. Ale "together better", więc czekamy, dopingujemy, żeby razem dobiec. 
Cały czas wyprzedzamy biegaczy którym już brakuje sił albo przesadzili z ich wykorzystaniem na początku i nie starczyło na koniec. Na niecały kilometr przed metą widzę mojego malucha, który resztkami sił kończy z nami maraton. Po biegu mówi mi że "tata ,tempo było za duże, ale dałem radę" Wbiegamy wszyscy razem trzymając się za ręce.


Pierwszy taki maraton, przebiegnięty w tempie relaksacyjnym, pierwszy raz widzę to od innej strony. Pierwszy raz nie mam żadnej "ściany". Polecam wszystkim przebiec choć raz, nie na czas, tylko żeby przebiec. Czas jak na dwa debiuty kolegów Marka i Maćka uważam za spełniony. Plan wykonany. 
Bezcenny widok łez dziewczynki, która otrzymała wózek inwalidzki w wyniku akcji charytatywnej przeprowadzonej przez drużynę. Dla takich chwil warto biegać !
Śmiało mogę przyznać że to były 4 godziny przyjemności biegania i to wszystko w takim szacownym gronie biegaczy w jednych, takich samych koszulkach, ale cóż tu dużo mówić i pisać, wkońcu to NASZ MARATON.


sobota, 10 sierpnia 2013

Ankieta

Ankieta na temat najlepszej firmy do biegania zakończona. Wygrały ex aequo firma NIKE i NEW BALANCE, drugie miejsce wybraliście z firmami ASICS i ADIDAS. Trzecie miejsce wspólnie BROOKS,  MIZUNO i CRAFT.  Podsumowując to raczej potwierdza się ten wybór w odniesieniu do sprzedaży. Przedstawiając wyniki znajomemu właścicielowi sklepu dla biegaczy dodał, że często na wybór konkretnego produktu określonej marki wpływa również cena (normalka). Dziękuję za udział wszystkim głosującym i zapraszam do kolejnej ankiety związanej z długością najczęściej bieganych dystansów. Ja już po cichu swoje typy mam ;)

piątek, 9 sierpnia 2013

Wyczekiwanie na Maraton Solidarności

Już niedługo bo za 6 dni będą miał ogromną przyjemność powtórzyć maraton sprzed roku i mieć okazję do przebiegnięcia się ulicami Trójmiasta. Tym razem jednak biegnąc dla akompaniamentu (ale słowo) i dla atmosfery jaka panuje biegnąc ulicami gdańskiej starówki. Wieści nadejszły takie, że oto startuje aż 9 śmiałków chcących zaliczyć w nogach całe 42km i 185 m w tym jedna pani, bravo dla p.Ani. Oprócz tego wystartuje pod wspólnym logo 8 sztafet, w których zawodnicy przebiegną po ok.10 km każdy. Łącznie około 50 osób. Jest progres prawda, za rok będzie nas 100 ! Wklejam link do zapowiedzi maratonu http://teletronik.tv/index.php/wydarzenia,8042. W tegorocznej edycji znalazło się miejsce na wykład przedmaratoński w wykonaniu naszego mistrza Radka Dudycza oraz wspólne spędzenie czasu po maratonie przy ognisku. Świetny pomysł.  Maraton pozwoli mi zrobić takie prawdziwie długie wybieganie przed Warszawą , bo zwykle mam z nim problemy ostatnio. Zgłosiło się blisko 1000 biegaczy więc zapowiada się przesympatycznie. Następna relacja już z nad morza.

czwartek, 25 lipca 2013

Upały czyli karuzela się kręci

Są upały, czyli najlepszy to znak że upłynął kolejny rok biegania, bo znowu słychać za oknem pielgrzymki i tuż tuż maraton we Wrocławiu, czyli rocznica. W sumie cieszę się że jest tak ciepło, bo to wkońcu lato !!! Ale biega się ciężko w takiej pogodzie.Albo wczesny ranek albo wieczór. Nic na siłę, nie mogę przebiec 15 km robię 14, muszę zwolnić to zwalniam. To nie klęska to zdrowy rozsądek.

Szybkimi krokami zbliża się impreza roku czyli Maraton Solidarności w Trójmieście. Oj już bliziutko, zostało trochę ponad dwa tygodnie. A wcześniej jeszcze Bieg Św.Dominika w którym będzie aż czarno od biegaczy z logo i w koszulkach drużyny Meritum Banku. Bieg na dystansie 5 km, bardzo kameralny (limit 1000 miejsc), ale trasa wytyczona głównie ulicami starego miasta w Gdańsku. Trzymam kciuki za wszystkich startujących. Spotkamy się za 2 tygodnie żeby dłużej pobiegać :)
Na razie po treningu czas udać się na plażę, byle nie tą w Chinach;)


piątek, 5 lipca 2013

Run Forest Run

Codzienne bieganie i jazda na rowerze to stały punkt w grafiku tego tygodnia. Nie było problemów z motywacją, nie było takiego tygodnia jeszcze nigdy ! Najbardziej wymagający i zarazem wykonany ze szwajcarską precyzyjnością tydzień powoli staje się faktem. To co założyłem i to co  podpowiadał mi organizm wykonane. Treningi późnymi wieczorami, bo wiadomo temperatura. Codziennie inny program imprezy, inny dystans, inna intensywność. O dziwo 24 h regeneracji w zupełności mi wystarczyło. Dzisiaj dzień wolny i sobota z niedzielą tradycyjnie długo. Można powiedzieć że dystans tego tygodnia też stanie się rekordowy. Planuję w niedzielę zobaczyć na liczniku 100 km. Na szczęście żadnych usterek i uśmiech na twarzy ;) Trochę czułem się jak Forest, który ciągle wszędzie biegał, zresztą chyba nawet mam wrażenie że mnie mijał co przypadkowy przechodzień uwiecznił na fotce, przypadkowo oczywiście;)


 Co więcej lipiec staje się miesiącem wydłużania długich niedzielnych wybiegań. Dzisiaj wysłałem zgłoszenie do Maratonu Solidarności. Jakoś trzeba dobiec ;) Już nie mogę się doczekać. 
Pojawił się też pomysł stworzony przez Polskie Stowarzyszenie Biegów i  Lubliniecki klub "Meta" zdobywania medalu Korony Polskich Półmaratonów. Jest do wyboru 11 półmaratonów i trzeba zaliczyć pięć do wyboru ale w rok. Moim zdaniem bardzo dobry pomysł, jest Korona Maratonów to niech będzie i półmaratonów. Pewnie zdopinguje to osoby biegające mniejsze dystanse do jej zdobycia. Bravo.
Na razie trzeba jednak skończyć nadrzędny cel czyli Warszawo-korono moja !!!


czwartek, 27 czerwca 2013

519 km w 114 godzin i 50 minut !

Pozwolę sobie skomentować artykuł o wyczynie kolegi Maćka, który dokonał czegoś nadzwyczajnego. Przytoczę cyt."Pokonał biegiem Bieszczady, Beskid Niski, Beskid Sądecki, Beskid Mały, Beskid Żywiecki i Beskid Śląski. Wszedł lub wbiegł na większość najważniejszych polskich szczytów poza Tatrami w Polsce."  Pokonał dystans 519 kilometrów w cztery dni ! To niesamowite, prawda. To może świadczyć tylko o jednym. Jak ktoś wpadnie w macki tego, co doznają wszystkie osoby biegające, jeżdżące na rowerach,rolkach itp. to będzie stawiał sobie zawsze jakieś nowe wyzwania. Czasami wydające się nie do zrealizowania na pierwszy rzut oka. A jednak do wykonania. Ale taki dystans robi wrażenie. Naprawdę. 
Link do artykułu: http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=8&action=2&code=2499
Moje gratulacje i życzenia szybkiego powrotu do formy. 
Na naszym podwórku natomiast kolejny start ludzi z MB , tym razem w IX Nocnym Biegu Świętojańskim w Gdyni.

 ORP "Błyskawica" dał znak wystrzałem armatnim, no i tak wyszło: 

21. Thiel Adam 32.58 (M40 - 2)

651. Litzbarski Marek 44.57 (pierwszy start po 4 miesięcznej przerwie) 

918. Thiel Justyna 46.50 (K30 - 20)

1836. Łoś Marek 51.27 (rekord życiowy - poprawa o 1min22sek)

Gratulacje dla Wszystkich. 

Na moim kalendarzu pojawił się przed wielkimi imprezami Dobrodzień i dyszka, którą tak dobrze biegło mi się rok temu. Jeżeli czas pozwoli to pewnie zaliczę ją również w tym roku. Doskonale zorganizowany bieg i blisko Cz-wy. 
Zobaczymy. Tymczasem czas na trening, bo chyba mnie przybyło, cholera. Wszystko przez te naleśniki z serem ;)



wtorek, 18 czerwca 2013

No to przygrzało

Leje, leje, leje a tu nagle tydzień powyżej 30 stopni . Uff jaki skwar. Niestety treningi odbywają się w późnych godzinach wieczornych. Czasami bardzo późnych, ale biegać w 30 stopniach to lubię ale w basenie ;). Wysoka temperatura wiąże się z odwodnieniem, ale o tym już było wcześniej-zapraszam do wcześniejszych postów. Szaleństwa nie będzie bo trening ma sprawiać przyjemność. Ale swoje trzeba zrobić, czas biegnie Warszawa coraz bliżej. Po drodze pojawi się jeszcze Maraton Solidarności, na który zamierzam pojechać i przebiec go z moim team-em MB dla przyjemności. Tak sobie postanowiłem, ale napewno odczuje 42 km przyjemności. Będzie to taki łagodny trening przed W-wą . Chcę tam być. Pomachamy kibicom,podreptamy w tempie 6:00, można powiedzieć że poczujemy się jak ostatnie gwiazdy;) jeszcze takiego maratonu nie biegłem. Zawsze walka o najlepszy czas. Tym razem relaks. Tym razem (mam nadzieję) to ja zbombarduję Westerplatte ;)
Przy okazji tych upałów przypomniał mi się Maraton we Wrocławiu w 2011 roku. O ... pamiętam jak ludzie mdleli, jak karetki śmigały na końcu trasy. Optymalna temp. jak dla mnie to 12 stopni. Wtedy było właśnie tak jak teraz ok. 25-30 stopni. MASAKRA. Pamiętam czarnego zawodnika z Kenii, który na 50 metrów przed metą nie mógł skończyć na własnych nogach.http://www.youtube.com/watch?v=7sbWFJV3NcQ.
Tak to było. Cóż czekamy na wieczór , będzie chłodniej. I biegamy ....

piątek, 7 czerwca 2013

16 tygodni do Warszawy

Dawno nie było wpisu, jakoś nie mogłem się zebrać. Co się wydarzyło ? Oj dużo, dużo. Najważniejsze się nie zmieniło biegam, biegałem i będę biegał. Przede mną ostatni bastion do zdobycia i to najważniejszy bo Stolica, a jednocześnie ostatni ząbek do zdobycia Korony MP. Przygotowuję się 20 tygodniowym planem skrojonym przez panią Sobańską. Rekordzistkę maratonu w Warszawie. Dla zainteresowanych plan ogólnodostępny na stronie Maratonu Warszawskiego, link: http://www.maratonwarszawski.com.pl/node/40955
Poza tym jestem zdziwiony a jednocześnie szczęśliwy że coraz więcej osób wokół mnie biega. Jutro wracam na moją Bialską. Start 7 rano. Wspólne bieganko dobrze mi zrobi.


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

40 Maraton Dębno

Dębno śmiało można nazwać Królową Maratonów Polskich. W końcu 40 letnia tradycja zobowiązuje. Organizatorzy i mieszkańcy spisali się na medal, górna półka, trudno się do czegoś doczepić. Ale do rzeczy. Poranek obudził mnie pięknym słońcem, niebo było bezchmurne, zapowiadał się pogodny dzień. Po wcześniej zaplanowanym śniadaniu, zacząłem uzbrajać się do boju. Obowiązkowo oklejone okolice breastu,
pasek, zegarek, opaski itp. O 10:00 byliśmy na miejscu, chwilę potem w ustalonym miejscu zaparkowaliśmy samochód. Miasto opanowali biegający, którzy byli dosłownie na każdym rogu, ulicy. Do startu uzupełnione carbo loadery, izo i inne świństwa. Adrenalina wyzwoliła cztero-krotne odwiedzenie pisuaru i powędrowaliśmy na start. Po raz piąty przed startem trzeba było odwiedzić krzaczki ;)


Wystrzał i poszli. Ruszyliśmy razem z Radkiem, ale mój młodszy kolega z drużyny miał inny plan na ten maraton, więc po chwili życzyliśmy sobie powodzenia i każdy poszedł swoim tempem. Początkowy ścisk szybko zaczynał się rozbijać więc było miejsce żeby przyspieszyć i dostroić do swojego czasu. Pierwsze dwie pętle po 4,2 km biegły przez całe miasteczko. Można powiedzieć że Ci wszyscy kochani kibice starali się przekazać nam pozytywną energię na to co miało być później. Dyszka minęła niewiem kiedy. Wypłynęliśmy na głębokie wody i zaczął się rejs do dwóch wiosek obok Dębna. Wszystko szło zgodnie z planem, średni czas 5:25 utrzymywałem . W wiosce Dargomyśl widzę że gościu który wygląda na strażaka włączył syrenę i zmienia natężenie brzmienia. No to krzyczę mu żeby dawał najgłośniej, zwiększył głośność i niestety ale syrena chyba padła. Więcej tego sygnału już nie słyszałem ;) Dalej długa prosta przez las i dobiegamy do drugiej wioski Cychry. Dalej wybiegamy na asfalt i dłuuuuuga prosta powrotna do Dębna. Strasznie nudna i wieje w naszą stronę ;( Jestem spowrotem w Dębnie, znowu rundka po mieście i druga duża pętla do wiosek. Jest dobrze, jest siła utrzymuje swój czas. Jest 26 km. Widzę grupę "jaskiniowców" wydzierających się i skakających, dopingujących na swój sposób. Rozbawili mnie, bo słowo oryginalni pasuje tu jak ulał;)

No i zdarzył się 33 kilometr. I jakby piorunem w marchewkę. Odcieło zasilanie tradycyjnie, No to co , to żel żeby uzdrowić. Nic nie działa, banan, pomarańcz, czekolada. Nic z tego. Zaczyna się przekonywanie mojego orzeszka że dam radę, że wszystko jest ok i na spokojnie dobiegniemy te 9 kilometrów. Jest nie do złamania, krótko i rzeczowo stara mi się powiedzieć że stary to wszystko co możesz zrobić na dzisiaj i że tak już przegiołeś i stajemy, rozumiesz! Użyłem słów niecenzuralnych i przekonałem go że niech mnie nie wkurw....Biegniemy dalej. Zrozumiał. Tempo spadło jednak do 5:49 co niestety przełożyło się na wynik. Na 42 km widzę mojego synka i razem kończymy te 4 godziny maratońskiego potu.


Jestem szczęśliwy że skończyłem przedostatni rąbek do mojej Korony Maratonów Polskich.
- pasta party z gwarantowaną dokładką,
- posiłek regeneracyjny i po regeneracyjny nie widziany nigdzie indziej,
- kibice, atmosfera i zamówiona pogoda,
- koszulka, proporczyk,
- super masażyści,
- doskonała organizacja,
- trasa która pozwala na kilkakrotne zobaczenie znajomych,
- medal

Jak to ktoś mądrze napisał. Inne maratony to takie trochę fabryki mielące biegające tłumy. Dębno to RĘKODZIEŁO. Zostaje Warszawa. I tam Was wszystkich zadziwię ;)

sobota, 6 kwietnia 2013

Noc przed Dębnem

Czas pierwszego ważnego wydarzenia w tym roku już za chwilę. Dębno już gotowe, dzisiaj trasa biegu zlustrowana, całe to miasteczko jakby żyło tym sportowym świętem. W tym roku ze względu na największą ilość startujących , około 2000 osób, trasa została zmieniona na cztery pętle. Pakiet startowy odebrany, koszulka bawełniana, nie techniczna ale ładna. Nie pada deszcz , ani śnieg , temperatura około 8 stopni i umiarkowany wiatr. Teoretycznie jest OK. Pozostaje tylko trzymać się założonego tempa i powalczyć. Może być niewielki problem z pozostałościami po ostatniej grypie, jest jeszcze lekki kaszel. Mam nadzieję że uda mi się to pokonać. Tym razem rezygnuję z wszystkich dodatkowych obciążeń, zero pasów z bidonami itp. Wypróbowałem to w Poznaniu i sprawdziło się. Tylko niezbędne żele i to wszystko. No to czas na odpowiednio długi sen i jutro o 11:00 start. Trzymajcie kciuki, złamanie 4 godzin znowu jest z zasięgu ręki. Adrenalina rośnie. Do zobaczenia na mecie ;)


sobota, 23 lutego 2013

Kamizelki

Zima trzyma ostro i nie myśli o odejściu, zimno jak cholera. Ten tydzień trochę poluzowałem, a raczej można rzec odpuściłem z racji wzmożonych obowiązków, w weekend postaram się nadrobić, choć pewnie to nie to samo. Pobiegam dłuższe dystanse, jak to zawsze w weekend. Pierwsze płoty połamane, pierwszy wspólny start MB również, szkoda że beze mnie :( ale co zrobić. Wszyscy spisali się na medal, wszyscy zeszli poniżej godziny. Moje gratulacje dla wszystkich, zwłaszcza dla zwycięzcy biegu, guru Radka. Zauważalny jest też ogromny progres Jacka i pomyśleć że kolega jest w moim wieku i co bieg to życiówka, chyba 4-ta pod rząd. Czyli znaczy że da się ! Jest pod dobrymi skrzydłami, ale nikt tego za niego nie robi. Bravo Jacek.


Teraz trzeba szykować formę do następnych startów. Najbliższy to półmaraton Warszawski, a później wkońcu MARATON w DĘBNIE. Nie mam planów jeszcze co do taktyki biegu, muszę się przyjrzeć trasie i coś ustalę. Jeszcze ciekawostka-tutaj gdzie obecnie biegam, czyli w Holandii, jest bardzo dużo dróg rowerowych, więc wieczorne bieganie to widok świecących kamizelek odblaskowych i migających diod, które zakładają na siebie Holendrzy. Biegacza zobaczysz z daleka, to bardzo popularny sport. Ostatnio widziałem grupę dziesięciu osób biegających w kółko po schodach prowadzących do jakiegoś przejścia podziemnego ( problem ze znalezieniem górki ). Wyglądało to naprawdę komicznie. Rowerów jest tak dużo że tworzą się korki rowerowe na ścieżkach, stąd pewnie chcą być widoczni celem uniknięcia bliskiego spotkania z łańcuchem i szprychami. Szkoda że nie zabrałem moje oczojeb..... zielonej bluzy i kamizelki z Bełchatowa. Ale kupię sobie jakieś migające serduszko ;). Ukłony.






czwartek, 7 lutego 2013

Nic się nie dzieje ~~no znowu nic się nie dzieje...

Dawno się nie odzywałem, ale jest to związane z nic się nie dzianiem. Oprócz regularnej realizacji planu przygotowań do kolejnego szczebelka, czytaj rąbka Korony, nic się nie dzieje. Żadnych zawodów w najbliższym czasie. Brakuje mi już tej atmosfery, tego śmierdzącego bądź pachnącego Bengaja, tego odliczania przed startem i tej radości na widok mety. Ech.. pobiegłoby się. Właśnie zbliżają się zawody w których zawsze chciałem pobiec i w tym roku się nie uda. 12 godzinny Podziemny Bieg sztafetowy w Kopalni Soli Bochnia. Za rok zbierzemy ekipę i zgłosimy swój start. Bieg jest wyjątkowy dla mnie, bo wynik tworzy zespół, jest niecodzienny widok na trasie biegu. Trasa prowadzi zabytkowymi wyrobiskami bocheńskiej kopalni. No i ta myśl że biegniesz 212 metrów pod ziemią. Zrealizuje to już w M40 za rok, jak się uda w losowaniu (http://www.sztafetabochnia.pl). Na maraton w Dębnie wpisało się już 1250 osób, ciekawe czy w tym roku padnie rekord. Zauważyłem na liście kilku ziomków, zarówno debiutujących w maratonie jak i starych wyjadaczy. Będzie okazja do wymiany wrażeń przed jak i po biegu. Opłata do końca marca musi być zrobiona.
Zbliża się też Bieg Urodzinowy Gdyni -już w tą sobotę i startują w niej dziewczyny i chłopaki z naszego klubu MB. Dajcie czadu i trzymam za Was wszystkich kciuki, Maciek jestem w szoku - idziesz jak burza, tak trzymaj, o Agnieszce nie wspomnę ;) Czy uzbiera się stówka MB do Solidarności ?
Tłusty czwartek dzisiaj, pączek zjedzony, pączek spalony. Dzisiaj miałem extremalne warunki do biegania, śnieg z deszczem padający zawsze w stronę twarzy, niezależnie od kierunku w którym biegłem, nasilany właśnie kiedy zaczynały się interwały :)) Ale po biegu endorfiny dzięki temu są wyraźnie większe. Stara mantra - Nie ma złej pogody, można się tylko źle ubrać. Wiosna coraz bliżej.
Jutro też biegamy i wydłuża się coraz bardziej dystans. Plan jest bezlitosny. Czas goni  niestety, zostały dokładnie 2 miesiące.
Mam jeszcze pytanie do wszystkich. Czy biegał już ktoś w Newtonach i jakie ma wrażenia. Czy warte są swojej ceny? Będę wdzięczny.


 Pozdrawiam na razie, do następnego, może się coś zadzieje. Napewno będą wyniki z Gdyni.

sobota, 19 stycznia 2013

Jestem twardzielem ;)

Zacznę od kurczę, bo kurczę jestem twardzielem. Niespodziewałem się że w tą zimę przebiegam wszystko na dworze. A zima zrobiła się prawdziwa. Jeszcze niedawno przed roztrenowaniem myślałem i pisałem, że pewnie tak jak rok temu wrócę na tą nudną bieżnię. Na siłownie trochę pomacham dla zdrowotności. A tu nic. Brnę w zimę z głową do góry i żadne ścieżki nie stają okoniem. Twardziel jestem jak nic. W takiej temperaturze jak teraz jest za oknem biega mi się wyśmienicie. Wyczerpanie glikogenu przychodzi jakby później , jakbym miał więcej siły, większego "kopa". Poza tym czy strój jest ważny w zimę. O tak, zdecydowanie lepiej wygląda dla mnie biegacz w zimę niż w lato. Lubię zakładać kilka warstw na siebie, lubię kiedy buty wcinają się w śnieg, gdy buff czasami musi zasłonić usta, mroźne powietrze hartuje płuca.
Kurcze, ja tylko raz w ciągu roku zachorowałem.Twardziel jestem.
Nadal udeptuję pomarańczowe ścieżki, bo taki czas nastał, realizuję plan przygotowania do Dębna, krok po kroku, jak przykazał Pan plan.

Samochwała w kącie stała 
I wciąż tak opowiadała: 
"Zdolna jestem niesłychanie, 
Najpiękniejsze mam ubranie, 
Moja buzia tryska zdrowiem, 
Jak coś powiem, to już powiem, 
Jak odpowiem, to roztropnie, 
W szkole mam najlepsze stopnie, 
Śpiewam lepiej niż w operze, 
Świetnie jeżdżę na rowerze, 
Znakomicie muchy łapię, 
Wiem, gdzie Wisła jest na mapie, 

niedziela, 13 stycznia 2013

Nowe ścieżki biegowe

Wstałem rano, rajtuzy, kurtka, czapka, zegarek i już jestem w początkowym truchcie rozgrzewającym zastane mięśnie. Żebym tylko zapamiętał gdzie mam wrócić, kurcze wszystkie te domki takie same, wręcz identyczne. Biegnę z lekką obawą o powrót. W planach mam 10 km.
Przemierzam i nabijam kilometry na nowych ścieżkach biegowych. Biegaczy tu zatrzęsienie, jeden na drugim, jestem zaskoczony. Wszędzie widzę biegające osoby w różnym wieku, od najmłodszych (widziałem dwie dziewczyny około 10-12 lat) do "prawdziwych" dziadków. Muszę powiedzieć że jesteśmy do tyłu w Polsce albo dopiero się rozwijamy. No istny wysyp jest tutaj tych biegaczy. No i bardzo dobrze bo czuję się dzięki nim normalnie, a myślałem że będę odludkiem który biega. No dobra, na zegarze 8 km, właściwy trening już zrobiony, teraz tylko 2 km wyciszenia w drodze powrotnej. Tylko gdzie jest ta droga powrotna?
No nic, biegnę. Ni chusteczki jednak nie mogę trafić na tą nazwę ulicy na której mieszkam. Coś tam od lawendy. Jakieś lavendestrasse, czy lavendesberg ? Nie ma czegoś takiego. OK, nie zostaje nic jak kogoś spytać. Pani kieruje mnie w innym kierunku niż mi się wydaje że powinienem biec. Nie, cholera napewno powinienem biec w drugą stronę. Ważne co powiedziała, że tutaj ulice sąsiadujące ze sobą są ułożone alfabetycznie. No to teraz już pestka, wystarczy namierzyć tylko jakąś ulicę na L. Niestety żadnej na L, jakieś na F, później na H, ale nic na L. No i wreszcie lampka się zapaliła. Masz GPS w zegarku i masz nawiguj do miejsca startu. Tylko dlaczego dopiero teraz, jak na zegarze już 17 km. 7 kilometrów poszukiwania drogi powrotnej ! Po dołożeniu jeszcze jednego kilometra wróciłem. Ufff...



Realizuję plan treningowy do maratonu Dębno, właśnie wkraczam w kolejny tydzień. Do końca planu zostało 11 tygodni , dużo podbiegów w tym planie. Mają budować siłę biegową, stąd ich tak dużo na początku. Jest też dużo wolnego biegania, interwały, rytmy, tempówki. Powalczę i postaram się zrealizować ten plan w całości.
Warto wspomnieć też co pewnie wszyscy zauważyliście, że zgłosiłem zapiski do bloga roku. Po co? Niewiem, znalazłem w sieci informację że jest konkurs na Blog roku i zgłosiłem.  Może dzięki temu komuś jeszcze będzie się chciało przeczytać biegającego i rozpocząć przygodę z bieganiem. Pozdrawiam wszystkich czytaczy.
 Naar het volgende item.



niedziela, 6 stycznia 2013

Bravo Justyna Kowalczyk

Emocje  przy dzisiejszym biegu kończącym Tour de Ski były ogromne, podbieg aż 29% wzniesienia w niektórych miejscach i dziewczyny z Justyną na czele, które dzielnie walczyły do końca, przypomniały mi ostatnie kilometry maratonu. W moim treningu są podbiegi o tym stopniu nachylenia, ale x razy 100 metrów, a nie przez 9 kilometrów i z rywalkami na plecach. Patrząc na walkę z górą biegaczek we Włoszech, wróciły te myśli, które w tych momentach goszczą w głowie biegacza. Niektóre z dzisiejszych bohaterek też spotkały się z tzw. ścianą o czym wspominały po biegu w  wywiadach. Oglądając ich dzisiejsze zmagania mam wrażenie, że przewijają mi się przed oczami momenty z trasy maratonu; widząc ich skrzywione miny, biegnę oglądając TV razem z nimi. Myślę jak dotrwać do mety, kiedy ta malutka myśl z głowy mówi : "ok stary, już pobiegałeś, już nam wystarczy, zwolnij i odpuść sobie". Jak utrzymać rytm biegu do końca, kiedy ta droga pnie się coraz wyżej (maraton Poznań, chyba coś koło 32km). Trzeba jechać do samego końca, do wyczerpania organizmu, ponad swoje siły. I wreszcie widok mety i te padające za nią narty razem z nimi. I wkońcu można zacząć oddychać. Też zawsze na mecie potrzebuję około minuty na złapanie oddechu. Dzisiejszy kończący Tour de Ski etapik 9km dał im popalić napewno. Pracowały według wstawek z Heart Rate na tętnie 180, czyli dały z siebie wszystko. Uwielbiam takie zawody i podziwiam wszystkie panie za włożony trud w przygotowania żeby móc dotrwać do końca.
No ale przebywając 300 dni w roku poza domem jak nasza mistrzyni Justyna trzeba to już kochać.
Dlatego nie ma się co zastanawiać tylko po obiadku trzy godziny odczekam i dzisiaj dłuższe wybieganie.
Dzięki Wielkie Czterokrotna Królowo. Jesteś WIELKA.

czwartek, 3 stycznia 2013

Nowy Rok, nowe plany, 1%

Witajcie w Nowym Roku.
Nowy czas, nowe plany, nowy licznik zaczął tykać. Pierwsza treningowa dyszka w tym roku za mną, czas rozpocząć przygotowania do sezonu. Amatorskie oczywiście, czyli takie na moje możliwości. Nie mam i nie mogę mieć sprecyzowanych planów na cały rok biegowy, dlatego skupię się na najważniejszych w tym roku startach dla mnie, a wokół tego zbuduję resztę. Najbliższy start który planuje w tym roku to Dębno i na tym będę się koncentrował, później dyszka w Cz-wie, wokół Jasnej Góry wypadnie zaraz po Dębnie. Dalej napewno Warszawa, napewno Gdańsk, a co po drodze, zobaczymy co życie pokaże. Trzeba będzie to wszystko poukładać w całość, żeby nie było zgrzytów z codziennością. Planuję też starty w nowych biegach, w których nie miałem okazji uczestniczyć, myślę że kilka startów wyjdzie spontanicznie w trakcie przygotowania do dużej imprezy. Po cichu myślę o jakiejś nietypowej imprezie, typu gdzieś pod ziemią (Bochnia), w nocy albo extremalnie pójść na maxa i bieg Rzeźnika. No zobaczymy, coś zrealizuję.
Nie planuję nowych rekordów życiowych, będzie forma to będzie rekord. Nie będzie to zostanie satysfakcja z biegu i pamiątkowy medal.
W nowe cyferki 2013 wchodzę z dokończonymi badaniami o których pisałem wcześniej. Takie są długie terminy w Polsce, że tyle to trwało. Ostatecznie jednak udało się je dokończyć i najważniejsze dla mnie to ich wynik, który pozwoli mi na kontynuowanie mojej pasji. Nie stwierdzono żadnych przeciwskazań do biegania, zarówno w układzie krwionośnym i innych narządach napędowych mojego organizmu (yes !)
Wyniki morfologiczne, badanie holterowskie pracy serca, badanie usg jamy brzusznej, badanie echo serca,
wszystko bardzo dobrze.
Także dzisiaj planuję ostry start do przygotowań żeby ujrzeć metę maratonu w Dębnie. Zaczynam Nowy biegający Rok, czego i Państwu życzę. Lubię się rozliczyć sam z sobą z postawionych zadań, planów (szkoda że tego nie robimy z obietnicami wyborczymi naszych polityków) dlatego na koniec roku napewno podsumujemy to co zaplanowałem.
Jeszcze jedna sprawa - bardzo ważna. Zwracam się  w imieniu moich znajomych do ludzi dobrego serca o pomoc w leczeniu pooperacyjnego usunięcia guza mózgu ich synka Oskarka, dla którego biegłem maraton we Wrocławiu o przekazanie 1% z podatku na rzecz fundacji Krwinka z dopiskiem Oskar Nosowicz.
KRS 0000 165702 - Oskar Nosowicz. Musi być wskazanie na jego imię i nazwisko.

Bardzo mi na tym zależy. To nic nas nie kosztuje a  pomoże w leczeniu i rehabilitacji dzielnego Oskara .
Z góry dziękuję.