piątek, 19 grudnia 2014

Zakończenie sezonu biegowego 2014

Doczłapaliśmy do końca sezonu i prawie roku. Doczłapaliśmy, bo to nie był mój rok rekordów. Ale za to kolejny z szybszym przebieraniem nogami, z setkami przebiegniętych kilometrów i tysiącami wytworzonych endorfin. Udało się zaliczyć maraton, pobiec czwartą z rzędu 15-stkę, okrążyć w Biegu Częstochowskim Jasną Górę i to dwa razy :) spotkać się z drużyną MB na corocznym maratonie Solidarności i przeżyć "to coś" wiele razy na treningach. Zbliża się magiczny czas Świąt Bożego Narodzenia. Czas, gdzie na spokojnie, jak co roku układam podstawowy plan startów na następny rok. Na ten czas dla Was Wszystkich pragnę złożyć życzenia Zdrowych, Wesołych i Spokojnych Świąt. Obyśmy rodzinnie wszyscy połamali się opłatkiem i otulili tą czarodziejską świąteczną Magią Miłości. Tego Wam Wszystkim życzy Radziooo Biegający.

Na koniec wspominam, patrząc na film z tegorocznego naszego maratonu ten wspaniały czas. Cóż, za chwilę Nowy Rok i nowe doznania.


Moi drodzy jeszcze raz życzę Wam Zdrowych, Spokojnych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku !!!



piątek, 5 grudnia 2014

18 Bełchatowska Piętnastka

Lubię tam jeździć, no po prostu lubię. Może to tradycja. Czwarty rok z rzędu. Tym razem wspólny bieg z bratem, trzy kółka po 5 km. Rekordowa liczba biegaczy w tym roku.


Spokojnie wyruszyliśmy z zapasem czasu w stronę Bełchatowa. Odbiór pakietów, tym razem gadżetem okazała się bandanka :) Zjedliśmy po żeliku coby siła była i strzał armaty otworzył start. 
Plan był ustawiony na 1:20, bo to debiut Sławka na tym dystansie. Ja miałem go zającować, ale okazało się że czas był odpowiedni jak na moje możliwości obecnie. Pierwsze kółeczko według założeń, trochę ciasno, ale biegliśmy razem z uczestnikami biegu na 5km, więc trzeba było się troszkę poprzepychać. Drugie kółko już wszystko było ustawione i biegło mi się najlepiej. Zresztą zawsze jakoś tak mam, że dobrze zaczyna mi się biegać dopiero po zrobieniu pięciu kilometrów. To taka rozpałka ;) i dopiero maszyna rusza do boju. 

Na trzecim okrążeniu wiedzieliśmy że jest duża szansa ukończyć w założonym czasie. Trochę udało się jeszcze przyspieszyć w końcówce, ale zabrakło kilku sekund. Złożone zostały obietnice że za rok będzie co pobijać. 1:09 to mój najlepszy z Bełchatowa i będę musiał się przyłożyć żeby go złamać. 
Po skończonym biegu mieliśmy przyjemność obejrzenia występu grupy tanecznej oraz rozdania pucharów i nagród. Występ się podobał, zajęliśmy najlepsze miejsca w pierwszym rzędzie ;)


Do zobaczenia za rok Bełchatów.

wtorek, 28 października 2014

Bieg do gorących źródeł Uniejów 2014

Zawsze chciałem przebiec Uniejowską dychę. Zbierałem się co roku i tym razem dopiąłem swego.
Po pierwsze dużo znajomych osób ją zaliczyło i bardzo pozytywnie się o tym biegu wypowiadali. Po drugie kusił wstęp do term uniejowskich, co było prawdziwym rarytasem dla mojego syna, dla mnie też .Wystartowało 1358 zawodników. Z roku na rok bieg zyskuje na ilości , wzrost do poprzedniego roku o ponad 20 % wydaje się dużym progresem. Trasa to dyszka i prowadziła obok wszystkich ważnych turystycznie miejsc w mieście. Zamek Biskupów, termy, ruiny młyna, skansen. Start i meta na rynku głównym. Dopingującym akcentem muzycznym okazała się orkiestra :) w pełnym tego słowa znaczeniu.


Pierwszy zakończył bieg Marcin Błaziński i wykończył konkurencję czasem 30 minut i 12 sekund- szacuneczek. Pierwsza dama przekroczyła metę po 36:01 Dominika Napieraj.
Ja pobiegłem z bratem i starałem się pociągnąć na złamanie 50:00, później zaczekałem na drugiego zawodnika z naszej ekipy startowej i ukończyłem z nim bieg w najgorszym w swoich startach czasie. I zrobiłem to z premedytacją bo chciałem skończyć ten bieg razem z Tomkiem :) Finish jak zwykle z dzieciakami, które czuły się pelnym sercem biegaczami.
Po biegu nie mogliśmy się doczekać wisieńki na torcie, czyli wspomnianych wcześniej uniejowskich term. Po 2 godzinach moczenia w słonych i ciepłych wodach nałapaliśmy tyle zdrowotności, że niewiem jak wrócić do normalności haha.

Podsumowując to był udany dzień i już dzisiaj wpisuję Uniejowską dychę w coroczny kalendarz. 


Aha jeszcze jedno nie daruję tego laptopa w losowaniu :) jeden numer obok. Ech to były emocje haha.

piątek, 24 października 2014

Maraton Solidarności 2014

Długo nie mogłem się zebrać do napisania nowego postu , ale czas ruszyć d4 i napisać bo jest o czym . Maraton Solidarności kolejny przeszedł do historii. Tym razem trasa zmieniona, nie było już długiej prostej do Westerplatte. Mieliśmy okazję spotkać się w gronie jednakowych koszulek i wspólnie uczestniczyć w zaliczaniu swojego dystansu. Pogoda rewelacyjna, humory i dyspozycja wszystkim dopisywały.


Wszyscy byliśmy zwycięzcami :) Wspomnienie ostatnich dwóch kilometrów na Starówce w Gdańsku - bezcenne. Później jeszcze udało się zrobić drugi finish większością uczestników i dzieciaków. 



Po biegu okazało się że wszystkie sztafety uzyskały ten sam czas :) W pamięć zapadły słowa koleżanek, które zapowiedziały, że za rok też przebiegną i trzymamy je za języki. 
Szampan, świece i kolacja w przytulnej włoskiej knajpce zakończyły ten pełen nowych doznań dzień. Trzeci, kolejny rok za nami :) Do następnego. 

środa, 30 lipca 2014

10 tysięcy

Moi drodzy parafianie, nadejszła wielkopomna chwila i blog osiągnął 10 000 odsłon. Bardzo Wam za to dziękuję, bo to liczba, zbliżona ilością do maratończyków na największych maratonach w naszym kraju :)
Ciekawe kto był 10-tysięczną osobą ;) Dzięki raz jeszcze. Ruszamy w następną dychę.
Nadszedł ten czas w roku, gdzie treningi trzeba robić albo bardzo wcześnie, albo bardzo późno, coś juz na ten temat pisałem ostatnio. Ale robić trzeba, bo już za dwa tygodnie coroczna impreza maratonowa drużyny MB, czyli Maraton Solidarności w Gdańsku. Tym razem pewnie będzie nas jeszcze więcej.
Ponieważ jest lato a upały nie dają za wygraną, pamiętajcie o nawadnianiu, jeżeli biegacie kiedy świeci słońce, również o kolorze koszulki, czarne przyciąga..
Wczoraj miałem pierwszy taki, niezapomniany trening, kiedy to po całym dniu smażenia asfaltu przez słońce, wieczorem przeszła szybka, mocna ulewa. No to popadało, idę pobiegać. Na mojej ulubionej trasie biegowej asfalt parował, poczułem się jak Rocky Balboa wychodzący na ring :) w obuchach pary.
Fajnie.
                                                               fot. http://ygrecki.digart.pl/

Ale co znaczą nasze upały w porównania do Marathon des Sables, czyli ultramaraton po pustyni w bezwzględnych i nieludzkich warunkach. W ciągu 7 dni pokonujesz ponad 230 km, niosąc na plecach cały ekwipunek. I co na to powiecie, co to taki nasz trening choćby w 30 stopniach hehe.


Ostatnio też zacząłem coraz więcej jeżdzić na rowerze, a to wszystko cały czas podpala iskierka, że może kiedyś uda się wystartować w triathlonie. W tym miejscu gratuluję Basi i Edkowi ich debiutu w swoim pierwszym. Podobno pozostawia niezapomniane wspomnienia i jest mniej monotonny niż sam król maraton.
Marzy mi się start w Herbalife Triathlon w Suszu. Z pływaniem poradzę sobie bez problemu, rower podobno jest najważniejszy, a bieganie jest cały czas. 2015 rok byłby dobrym terminem :) Zobaczymy.
Jednocześnie chciałbym Was zapytać o zdanie. Co Waszym zdaniem jest lepsze z czterech wariantów w nowej ankiecie. Zapraszam do głosowania.
I tym optymistycznym akcentem pozdrawiam wszystkich biegaczy, triathlonistów, bo z każdą chwilą jest nas coraz więcej :)

czwartek, 5 czerwca 2014

Rano czy wieczorem ?

Wczoraj rozmawiałem z kolegą, który podsunął mi temat na dzisiejszy wpis. Otóż poinformował mnie, że on teraz biega dwa treningi dziennie. Na dodatek jest na wyjeżdzie wypoczynkowym :) To jest zapaleniec maksymalny - podziwiam go od zawsze !
Ja natomiast zastanawiam się czy nie wprowadzić do planu dnia porannego treningu.Oczywiście każdy trening powinien być dopasowany do możliwości, ogólnego stanu zdrowia, stylu życia czy kondycji konkretnego człowieka. Ale lepiej z rana czy wieczora? Zazwyczaj biegam wieczorem. Rano to mam na myśli okolice godziny 5-6 . He... no i teraz wiecie co to znaczy? Czy są takie woły, które w niektóre poranki będą w stanie mnie ściągnąć z łóżka ? Ubrać i powiedzieć , no  idź biegaj. Może w sezonie letnim to jeszcze byłby mniejszy problem, ale zima 5 rano ?! Zdarzyło mi się nieraz już biegać tak wczesną porą i muszę powiedzieć, że poranne widoki rekompensują w części poranne niewyspanie. Bieganie przy wschodzącym słońcu dodaje sił i nastraja pozytywnie na cały dzień. Co przemawia za wprowadzeniem porannego biegania? Może również to, że na ulicach panuje mniejszy ruch i ludzi jest mniej, co wytwarza atmosferę spokoju. Wracasz po bieganiu, jesz śniadanie i masz na cały dzień takie poczucie pierwszej w tym dniu odwalonej roboty :)

W sumie jestem typem określanym jako poranny osobnik. Większość sił dziennych przypisała się u mnie do poranka i z każdą godziną do wieczora spada jej moc. Prowadzę nieprzewidywalny tryb życia i zdarza się, że niewiem czy wieczorem będę miał czas na trening.


Ale ponoć według badań szczyt formy dobowy (moc, czas reakcji, wytrzymałość, wydolność anaerobowa) osiągamy między godziną 16 a 19. Ja natomiast jeśli mam na myśli wieczór, to wolę ten wieczór po godzinie 19. Wtedy sprawia mi największą przyjemność. Wtedy po powrocie wskakuje pod prysznic, a później już wiem, że dzień się skończył i nie muszę już nic robić. Pełen relaks. Niestety nie ma jednoznacznej odpowiedzi rano czy wieczorem. Najprawdopodniej jednak śmiem twierdzić, że bieganie wczesnym rankiem zda egzamin na wiosnę, lato, być może jesień. Natomiast zima w większości będzie wieczorową porą. Albo kurcze zrobić to tak jak mój kolega i biegać rano i wieczorem haha :)

środa, 28 maja 2014

Chrząszcz brzmi w Pszczynie

Wypatrzyliśmy z Tomkiem taką dyszkę na którą chce nam się pojechać. III Bieg Pszczyński to stosunkowo młody bieg, jego trzecia edycja, ale miejsce szczytne, park pszczyński, okolice zamku. Progresja liczby biegaczy z roku na rok, prawie 100%. Tym razem będę jego pacemakerem. Założenia są takie, żebym poprowadził i zmotywował go do zrobienia nowego RŻ, który nie jest na razie wygórowany, ale wszystko w swoim czasie. Chce mu udowodnić że może :)


Dodatkowo przed biegiem głównym planujemy udział naszych dzieci w biegach towarzyszących. Zapowiada się ciekawy weekend. 
Tymczasem bieganie przebiega w swoistym klimacie niewiadomej, czy spadnie na głowę deszczyk,deszcz, ulewa czy kuleczki, kulki czy kule gradu, czy ostro przygrzeje "łysy". Fajnie :)  Sorry, taki- maj-czas mamy. 
Kiedy wczoraj biegałem po ostrym deszczu i ziemia oddawała swoje ciepło, przypomniały się chwile spędzone na nadmorskich ścieżkach. Mmmmm. Cholera, jak mi się chce pobiegać po promenadzie nadmorskiej. Zazdroszę moim kolegom z drużyny, że mogą codziennie delektować się tymi pięknymi okolicznościami przyrody. Na szczęście wakacje blisko :)
Z truskawkowym pozdrowieniem dla wszystkich. 



środa, 30 kwietnia 2014

Drugi Orlen Maraton 2014

Drugi Orlen Marathon zrobił wrażenie pod kątem organizacyjnym. Organizatorzy i sponsorzy dołożyli starań żeby wspominać imprezę z najlepszej strony. Powiem krótko, cytując niejakiego Siarę Siarzewskiego :"mają rozmach s....yny".
Robi wrażenie widok startu, gdzie dwie strony, zarówno maratończycy jak i biegnący na 10 km mijają się biegnąc w przeciwną stronę.

Pogoda dopisała, genialny w smaku makaron z sosem Bolognese i mnóstwo Powerade oraz tłumy ludzi zapisały się w pamięci na zawsze.
Zaczęło się od odbioru pakietów, wszystko sprawnie i szybko. Później zwiedziliśmy Expo, ale jakoś nam się nie podobało, taka wystawa, oprócz żeli nie było niczego co wpadłoby w oko.



W sobotę odbył się marszobieg charytatywny i wzięło w nim udział chyba ze sto tysięcy ludzi, bo stojąc przy mecie końca nie było widać przez długi czas.
W niedzielę po uzbrojeniu się ruszyliśmy, aby poczuć w nogach - ja 42,195 km a Sławomir 10 km.
Do połówki szło wszystko z planem, ale po 22 km złapała mnie kolka i niestety nie odpuściła do końca biegu. Mimo masowania, podnoszenia rąk, kucania, skakania itp. Wiedziałem już że nie dam rady przebiec w założonym czasie, ale koniecznie chciałem ukończyć bieg, bo wizja odjechania nowiutkim Mercedesem była przed oczami. Żartuje, chciałem mieć medal z 9-tego maratonu, który przebiegłem.Mercedesa można kupić, maraton trzeba przebiec!
Sławkowi biegło się dobrze, mówił tylko, że było trochę za dużo ludzi i zwyczajnie blokowali początek, gdzie jakiś czas musiał iść, bo nie dało się biec po starcie i finish też był ciasny. Ja natomiast można powiedzieć, że skutecznie zaliczyłem dystans, choć z czasu nie jestem zadowolony. Takie zawody są też potrzebne, bo próbują pokazać, gdzie popełniło się błąd, albo dlaczego nie zawsze wszystko może zależeć od Ciebie.
Najfajniejszy doping, który rozwalił mnie na ostatnich dwóch kilometrach, to wystawiony na balkon głośnik i odtwarzane wkółko słynne słowa : Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą ! https://www.youtube.com/watch?v=tvbyY7oMT2E. No śmiałem się sam do siebie, ale dodało mi to sił na końcówkę.
Na koniec wielką przyjemnością było otrzymanie medalu od naszego mistrza od kuli Tomasza Majewskiego :)




Stolica znowu się popisała i w tym przypadku jestem szczęśliwy że ukończyłem...

środa, 9 kwietnia 2014

6 Bieg Częstochowski

Za nami Zabiegana dyszka w Częstochowie. Było jak zwykle bardzo, bardzo fajnie. Weekend zaliczam do udanych. W tym roku rekordowa ilość ponad 1100 osób. Jak na taką wąską trasę to wszystko szło płynnie. A chętnych było więcej, lista została zamknięta wcześniej, gdyż trasa swoją pojemność ma ograniczoną. Pogoda idealna do biegania, a Organizatorzy dopięli wszystko na szóstkę. Szósty Bieg, szósta rocznica powstania klubu i szóstka ode mnie. W tej edycji miałem przyjemność pobiec razem z moim bratem oraz bratem mojej żony, dla których był to debiut na tym dystansie. Chłopaki spisali się na medal, dali z siebie wszystko i co najważniejsze dobiegli. Oboje byli zadowoleni również z osiągniętych czasów.




Rany po biegu już się zagoiły, powoli przestawiam się na dłuższe tuptanie. Tak, to już w ten weekend wspieram maraton w Warszawie i w niedzielę melduję się na starcie Orlenu. Dzisiaj dobiegła wiadomość o znanych osobach biorących udział w 10 km i maratonie. Udział zapowiedzieli m.in. Adam Małysz, Kasia Kowalska, Tomasz Karolak, Mezo oraz inni.. a no i ja (hehe). Może jakaś fotka wpadnie na bloga.
Będzie napewno masowo i to bardzo. Limit na 10 km podniesiono do 12000 osób, plus maratończycy, to będzie z kibicami duży zestaw. Następny wpis z Wawy.

niedziela, 23 marca 2014

Taa Daam

Wkońcu dotarł, po 6 miesiącach czekania dotarła przesyłka z dyplomem i medalem KM. Zaskoczeniem był nowy krążek, bo spodziewałem się "przypinki", która wysyłana była wcześniej innym. Jednak musiała wzbudzać kontrowersje i Zarząd Infrastruktury Sportowej pewnie podjął decyzję o zmianie na prawdziwy.


Zastanawiam się czemu tak długo i co się stało, że jest wkońcu ładny medal?
Teraz tylko trzeba znaleźć honorowe miejsce. Dyplom też się trafił ;)



niedziela, 2 lutego 2014

Spotkanie w cztery nogi

Ponoć wszystkie psy mają chodzić na smyczy i w kagańcu, a zwłaszcza kiedy idą z "właścicelem" zrobić k.pę, pomijam małe pieski typu York, które dla wygody właścicieli czasami robią to w kuwetach, jak koty, bo panu nie chce się ruszyć czterech liter, one są niegroźne nawet puszczone w samopas. Wyjątkiem od ponoci był doskonale wykarmiony, czarny, z pięknym owłosieniem - czteronożny potwór (kocham zwierzęta), który wyszedł na spacerek ze swoim panem pohasać.
Tak się też zdarzyło, że nasze drogi zeszły się w dość nieoczekiwanym,odludnym miejscu. Nagle mój krok biegowy stał się lekki jak piórko. Właściwie to chyba dostałem takich kocich poduszek pod stopami. Cholera, może mnie nie zauważy i nie usłyszy piesek, niech sobie biega i wącha trawę i drzewa, ja tylko sobie przebiegnę i już.  Odległość topniała, a ja miałem wrażenia zniżania się do poziomu czterech nóg, może to pomoże, "powąchamy" się i pobiegniemy dalej w swoją stronę. Moment spotkania stał się faktem, nie było dróg do zboczenia, skręcenia.
-"Dzień Dobry, piesek nie ugryzie mnie, proszę pana"
-"Nie, niech pan się nie boi, te psy nie gryzą"-"On się musi wybiegać"
Te psy nie gryzą, no i pies musi się wybiegać. No to kurcze prawie tak jak ja, szkoda tylko, że ja gryzę wrrr..Chociaż w tej sytuacji to chętnie podwinął bym ogon, tylko niewiem czy mam odpowiedni czas na setkę.
-"A może go pan przytrzyma, ja sobie pobiegnę dalej"
-"Pan biegnie, Ares choć tutaj !"
Nagle Ares jednak wybrał inny tor, koniecznie chciał się ze mną podotykać.
Trochę się przestraszyłem, stanąłem jak wryty i już stanowczym głosem poprosiłem żeby wziął psa do siebie.
Popatrzył na mnie wzrokiem jakim obrońca Westerplatte mógł spoglądać na nadpływający niemiecki pancernik. Ale poskutkowało.
Miałem wolną drogę.. ufff. No to, na ra Ares, mnie tu nie ma. Nogi z waty ruszyły przed siebie.
Nie wyjdę już bez odstraszacza psów na trening. Psu się nie dziwię, ciekawy świata , a jeszcze jak coś się rusza to trzeba gonić ;) Dał mu pan, to korzysta z wolności. Być może Ares to przyjazny pies, nie zdążyłem poznać, ale wystraszył mnie dzisiaj potężnie. No i na koniec mniej więcej ..Ares...

                                                                 fot.zkwp-chorzow.net/

wtorek, 21 stycznia 2014

Spróbuj się nie wywrócić

No dzisiaj to trzeba chyba w kolcach chodzić, żeby chodzić. No i jak tu biegać? Nawet buty zimowe niewiele pomogą. Szklaneczka. Ale zakładam dzisiaj Brooksy i do boju. Napewno na takim podłożu będzie większy wycisk, inaczej się będzie układał krok, a uwaga będzie skupiona na tym, żeby za chwilę nie leżeć. 
Trzeba tylko uważać żeby sobie nic nie powywijać, powykręcać i połamać. 
Myślę sobie, że takiego gadżetu jak -nakładki na buty- to jeszcze nie mam. Tylko proszę o uwagi na maila, jeśli ktoś miał okazję biegać w takowych.

Albo taki model 



W Tchibo znalazłem podobne za 50 zł.
 

Wtedy żaden lód nie straszny, ale czy napewno i ile razy będzie to w użyciu ? Chyba żeby to zakładać na obuwie codzienne. Niewiem czy przy bieganiu taka nakładka nie będzie się przesuwać, ślizgać. Trzeba będzie zasięgnąć opinii kolegów po fachu. 
Może przyjdzie odwilż i będzie można biegać w łysym bucie. Nie narzekamy - biegamy. 
Na koniec jeszcze 3 minutowy filmik z YT, przestrzegający przed śliskim lodem. Więc może jednak nakładki ?

http://www.youtube.com/watch?v=fAADWfJO2qM

czwartek, 9 stycznia 2014

2014-ty i pan Antoni

Pierwsze treningi w tym roku już za mną. Czas zgubić to co się dostało w "prezencie" od Świąt. Ponieważ w tym roku Praga odpadła, to skupiam się na przygotowaniu do wiosennego maratonu w stolicy. Wybór padł na Orlen Warsaw Marathon. Czas do startu 3 miesiące - 13 kwiecień 2014r. Po drodze wplatamy w to dziesiątkę w moim mieście i to najbliższe cele i plany startów w pierwszym kwartale tego roku. Nasłuchałem i naczytałem się dużo pozytywnych opinii o organizacji i samym Orlenie, dlatego chcę mieć w swoich zbiorach również ten medal. http://www.orlenmarathon.pl/
W tym wejściu chciałbym również przedstawić postać człowieka, który zrobił na mnie olbrzymie, pozytywne wrażenie, pana Antoniego, który w wieku 91 lat dzielnie ćwiczy w lesie kabackim z drągiem i stał się gwiazdą YouTuba, po tym jak jego wnuczek na prośbę innych sportsmenów i menek nakręcił film instruktażowy, co zrobić żeby nie chorować i długo żyć (http://www.youtube.com/watch?v=StkH2VV9juU). Pan Antoni stał się dla mnie wzorem do naśladowania oraz zawsze dodatkowo motywuje mnie do treningu. On ma w sobie tyle pozytywnej energii, szczęścia i radości z wykonywanych ćwiczeń, że nie mam żadnych wątpliwości, że setkę przekroczy w biegu i pełnym zdrowiu. Ciekawostką jest również to, że pan Antoni ma w swoim domu temperaturę 13-14 stopni. W 15 stopniach jest mu już za gorąco. Jak sam mówi, w ten sposób sie dodatkowo hartuje. Niesamowity człowiek, polecam do obejrzenie przed treningiem na który nie się wyjść.


Co zmieniło się jeszcze po nowym roku? W tych trzech treningach, które do tej pory ukończyłem zauważyłem i podkreślam raz jeszcze to co pisałem już wcześniej. Jak tak dalej pójdzie, to ręka od machania "cześć" będzie bolała. Ewolucja biegania w Polsce, a ja potwierdzam to w moim mieście jest niewiarygodna. Rozrastają się kluby biegaczy, powstają nowe sklepy, filie sklepów, stron dla biegaczy etc.
Ludzie chcą się ruszać ! chyba . I bardzo dobrze, chodników powinno starczyć, ładnych ścieżek leśnych, parków już niekoniecznie. Ostatnio rozmawiając ze znajomym biegaczem, usłyszałem, że już teraz to robią u siebie w klubie taki okres próbny dla nowych kandydatów. Jak przez 3 m-ce będzie biegał i angażował się w pracę klubu to będzie pełnoprawnym, bo tylu mają chętnych.
Bardzo dobrze, niech każdy kto chce się lepiej czuć i mieć na codzień więcej sił, nie chorować- ma do tego prawo.   I mam nadzieję, że tym akcentem "zarażę" kogoś nowego i niezdecydowanego do biegania.
Jest taki stan po treningu jak po kąpieli leżysz w łóżku, delikatnie pulsują Ci mieśnie nóg, bo dostały wycisk, a Ty trzymasz w ręku maślankę i myślisz : O, jak dobrze... Endorfiny dawno już buszują.