Zacznę od kurczę, bo kurczę jestem twardzielem. Niespodziewałem się że w tą zimę przebiegam wszystko na dworze. A zima zrobiła się prawdziwa. Jeszcze niedawno przed roztrenowaniem myślałem i pisałem, że pewnie tak jak rok temu wrócę na tą nudną bieżnię. Na siłownie trochę pomacham dla zdrowotności. A tu nic. Brnę w zimę z głową do góry i żadne ścieżki nie stają okoniem. Twardziel jestem jak nic. W takiej temperaturze jak teraz jest za oknem biega mi się wyśmienicie. Wyczerpanie glikogenu przychodzi jakby później , jakbym miał więcej siły, większego "kopa". Poza tym czy strój jest ważny w zimę. O tak, zdecydowanie lepiej wygląda dla mnie biegacz w zimę niż w lato. Lubię zakładać kilka warstw na siebie, lubię kiedy buty wcinają się w śnieg, gdy buff czasami musi zasłonić usta, mroźne powietrze hartuje płuca.
Kurcze, ja tylko raz w ciągu roku zachorowałem.Twardziel jestem.
Nadal udeptuję pomarańczowe ścieżki, bo taki czas nastał, realizuję plan przygotowania do Dębna, krok po kroku, jak przykazał Pan plan.
Samochwała w kącie stała
I wciąż tak opowiadała:
"Zdolna jestem niesłychanie,
Najpiękniejsze mam ubranie,
Moja buzia tryska zdrowiem,
Jak coś powiem, to już powiem,
Jak odpowiem, to roztropnie,
W szkole mam najlepsze stopnie,
Śpiewam lepiej niż w operze,
Świetnie jeżdżę na rowerze,
Znakomicie muchy łapię,
Wiem, gdzie Wisła jest na mapie,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz