czwartek, 3 października 2013

35 Maraton Warszawski

Nie mogłem zebrać się do napisania o tym wielkim dniu, aż do wczorajszego pierwszego krótkiego 7-mio kilometrowego rozruszania.  Po 3 dniach nogi jeszcze nie były w pełni naprawione, lekko czuło się jeszcze zakwaszenie. Jednak trzymam się tej szkoły, że rozruch powinien się pojawić po 2-3 dniach, bo powoli trzeba "schłodzić" serce, które będzie domagało się wysiłku. A sam maraton ? Postaram się opisać imprezę od wewnątrz.
Choć minęły już cztery dni to wspomnienia są jeszcze żywe i analizując czasy kolejnych 5km, staram się ustalić, co mogłem zrobić jeszcze lepiej. Myślę, że straciłem 3,5 minuty w ostatnich 10 km, na razie więcej nie mogłem zrobić. Zaczęło się od nieprzespanej nocy, tym razem byłem nadzwyczaj zestresowany. Może ta świadomość, że to ostatni maraton do korony i jak się coś nie uda, to będzie niedobrze odebrała mi spokój w ostatnich dwóch dniach. Poza tym dopisali mi moi kibice i myśl o dobrze zrealizowanym treningu. No chciałem się trochę "popisać", chciałem pobić swój rekord i zrobić nową życiówkę, bo wkońcu już czas na to. Jak nie teraz to kiedy. No więc bez zbędnych ceregieli wstałem o 5:30. Toaleta, szybkie śniadanie, oprzyrządowanie, ubranie i o 8:00 byliśmy już na Narodowym.


Krótka rozgrzewka, bo każda kaloria będzie wykorzystana i potrzebna jak nigdy i wystartowaliśmy z kolegą z klubu MB ustawiając się za balonami 3:50. Rozpoczęła się moja 42km podróż i odwrotu nie było. Ponieważ biegliśmy na podobny czas , wystarczyło tylko pilnować założonego tempa i napierać do przodu. Dwóch Radków i Warszawa. Początkowo tradycyjnie już biegło się cudownie, podziwiając najciekawsze miejsca w Śródmieściu Warszawy przemieszczaliśmy się w kolejne miejsca na mapie trasy maratonu. Bardzo miło wspominam bieg w parku w Łazienkach, gdzie trasa przystrojona była czerwonymi lampionami. Uśmiechy kibiców, setki osób dopingujących, wodopoje. I tak spokojnie i nie wiadomo kiedy pojawił się 21 km. Jeju, zapomniałem wspomnieć o tunelu, który po okrzyku ;"hurra" wykonanym przez tłum biegaczy w środku pozostawiał ciarki na nogach. Efekt tzw. wiem czemu i po co tu jestem spełniony w 1100 procentach. Chcę tutaj być i biec wśród tej braci, nie zapomnę tego nigdy. Na połówce mieliśmy zakładany czas, teraz już powoli mogło być tylko gorzej. Ale było nie najgorzej, tylko że do 35 km. Po nawrocie przy Bazylice na Wilanowie wiedziałem że już wracam. Mogłem zobaczyć w jakiej odległości miałem balony z 3:55 i 4:00 za mną. Zapas był duży choć wiedziałem że 3:55 biegną na negative split, więc będą przyspieszać. Nie dawało mi to spokoju i dawało mi to dodatkową motywację. Od 35 km Radek drugi przyspieszył bo musiał zatrzymać się w Pit Stopie, a później dołączył do mnie, ale niewiem który to już był km. Powoli coraz mniej rzeczy zaczęło do mnie docierać. Klapki na oczach, myśl że mnie goni 3:55 i przebieraj nogami, bo tam na Ciebie już czekają. na 38 kilometrze 3:55 mnie doszli i wtedy niewiem co się stało, ale dostałem dodatkową moc, wymieniłem baterię i przyspieszyłem. Biegłem teraz 5min/km razem z tą grupą i nie zamierzałem odpuszczać do mety. Pod koniec było ciężko, ale widok stadionu i myśl że jeszcze tylko kilometr. Co to jest kilometr? pomyśl kiedy zaczynasz codzienny trening. Dasz radę ! Ku.wa jaki ten kilometr był długi. Wbiegłem na stadion , krótki tunel i jest wkońcu meta i mój finisz na płycie Największego Stadionu w Polsce, moja korona. Ufff. 


Udało się pobić życiówkę o 14 sekund. Kurcze gdyby nie te balony na 3:55, to niewiem czy byłaby życiówka. Ludzie to nie wiedzą jakie siły drzemią w człowieku ;) Czas netto 03:54:44 jest od dzisiaj nowym najlepszym czasem na dystansie 42,195 km. 
Podsumowując największa w Polsce impreza zorganizowana była z rozmachem, z dużym zapleczem jakim jest Stadion, z dużą ilością biegaczy. Ukończyło 8506 osób. Jednak ja wolę te mniejsze maratony, gdzie jest oprócz tego, po co się tam spotykamy, ta otoczka i ta atmosfera święta biegowego .Gdzie celebruje się to święto i jest czas na odpoczynek za metą, gdzie można przybić piątkę ze swoim teamem, uściskać najbliższych. Organizacja maratonu na wysokim poziomie, warto było...  Dziękuję wszystkim za doping, ten rzeczywisty i mentalny i wiecie co, UDAŁO się. Wszystko może się udać. Tego nauczyło mnie bieganie.

1 komentarz:

  1. Olej biegi i bierz się za pisanie :-) miło i dobrze się czyta pzdr ;-)

    OdpowiedzUsuń